Chociaż w Polsce już 1,5 mln internautów w ogóle nie ogląda telewizji, układ zależności, jaki wytworzył się pomiędzy firmami na rozrywkowym rynku, skutecznie blokuje rozwiązania, których oczekują widzowie. Ale jest nadzieja.
W USA nowe szlaki przeciera serwis Netflix, który po I kwartale tego roku po raz pierwszy w historii miał za oceanem prawdopodobnie więcej abonentów niż HBO. Liczba gospodarstw domowych, które mają zaabonowanego Netfliksa za oceanem, sięgnęła 29,17 mln, podczas gdy amerykańskich odbiorców pakietów HBO było na koniec 2012 r. 28,7 mln.
To wyścig symboliczny, bo różnica między obiema ofertami polega na tym, że HBO oferuje swoje programy wszędzie (prócz Skandynawii) tylko w ramach ofert płatnych telewizji, a Netflix działa na tym samym rynku solo, w Internecie i zaczyna wdrażać rozwiązania nieobecne dotychczas na taką skalę na światowym rynku.
Producenci kultowych seriali to zazwyczaj wielkie firmy telewizyjne, które utrzymują się głównie z opłat, jakie otrzymują za udostępnianie swoich produkcji i kanałów płatnym telewizjom. Pieniądze, jakie dostają w przeliczeniu na każdego swojego widza w takiej telewizji, są dla nich stabilnym źródłem przychodów. Dlatego nie chcą udostępniać tych samych, interesujących internautów treści w Internecie za jednorazową opłatą.
Problemem jest też obawa przed piractwem.