Trzy tygodnie przed ogłoszeniem przez niego kresu 30-letniego okresu byka na rynku obligacji Bill Gross, zarządzający największym funduszem papierów dłużnych na świecie, kupował TIPS, papiery amerykańskiego skarbu zabezpieczone przed inflacją. Obstawiał, że drukowanie pieniędzy przez wiodące banki centralne świata pchnie w górę ceny konsumpcyjne.
Wprawdzie zgodnie z prognozą Grossa ceny obligacji amerykańskiego skarbu poleciały w dół, a ich rentowności w górę, ale jednocześnie zmalały oczekiwania inflacyjne powiększające raczej niż ograniczające straty kierowanego przezeń Total Return Fund z towarzystwa PIMCO (Pacific Investment Management). Fundusz ten mający 289 miliardów dolarów aktywów w końcu marca 12 proc. tej sumy ulokował w właśnie w TIPS. W okresie następnych dwóch miesięcy stracił on 4,7 proc., co spowodowało odpływ prawie 10 miliardów dolarów czerwcu, największy w historii.
Te straty pokazują z jakim wyzwaniem musi zmierzyć się Bill Gross, który steruje PIMCO. Jest ono największe od czasu powstania tego towarzystwa w 1971 r.
Przedwczesna gra przeciwko obligacjom amerykańskiego skarbu sprawiła, że jego flagowy fundusz (Total Return Fund) w 2011 roku był gorszy od konkurencji, a Gross musiał przepraszać klientów. Obecnie, kiedy PIMCO, według Morningstar Inc., kontroluje 10 proc. rynku obligacji zabezpieczonych przed inflacją, sukces Grossa częściowo jest uzależniony od klasy aktywów, której unikał Jeffrey Gundlach, inny znany zarządzający na rynku obligacji.
- Jeśli inflacja nie pójdzie w górę wszystkie pieniądze zaangażowane w TIPS będą narażone na ryzyko stóp procentowych - wskazuje Gundlach, zarządzający DoubleLine Total Return Fund (39 mld dolarów). Według niego TPIS to „katastrofa" i „pułapka". Od początku roku główny fundusz Gundlacha traci 0,3 proc.