Produkcja wina w ich kraju została nie tylko wystawiona na konkurencję masowych producentów z Francji i Włoch, ale i zagrożona jest nazwa winiarskiej chluby tego kraju - słodkiego Proska.
Włoscy winiarze uznali, że Prosek zbytnio przypomina nazwą ich słynnego wina musującego - prosecco. I jeżeli Chorwaci nie zmienią nazwy dobrowolnie, to i tak będą musieli to zrobić, kiedy nakaże im Komisja Europejska. Nie ma znaczenia, że te trunki są zupełnie inne, Prosek jest słodki, przypomina francuski sauterne, bądź muscat. Natomiast prosecco to wino musujące, najczęściej wytrawne, bądź półwytrawne produkowane podobnie jak hiszpańska cava metodą szampana. I najchętniej pite, jako aperitif.
Chorwaci nie rozumieją jak to jest, że nagle coś co produkowali od stuleci, a przepisy na najlepszy Prosek były przekazywane w winiarskich rodzinach z pokolenia na pokolenie, musi zmienić nazwę. Przecież dodawany jest do wielu potraw, w tym do słynnych pierniczków ( szklanka wina na kilogram mąki). Jednocześnie starają się udowodnić, że Prosek ma zupełnie inny smak, niż prosecco i nie ma żadnej możliwości, że pomylić te dwa całkowicie różne trunki. Włosi nie przyjmują tych argumentów. Giancarlo Vettorello, dyrektor w Consorzio Tutela Congeliano Valdobbiadene Prosecco Superiore zaperza się i twierdzi, że nie może pozwolić, aby jakikolwiek produkt miał tak podobną nazwę, która wprowadza klientów w błąd. Przy tym Consorzio w wydanym oświadczeniu przekonuje, że przy produkcji prosecco wynoszącej 300 mln butelek rocznie i zatrudnieniu tysięcy pracowników nie może sobie pozwolić na jakiekolwiek zagrożenie.
Chorwaci, jakby się nie bronili, są w tym sporze znacznie mniej doświadczeni od Włochów.Teraz będą musieli nauczyć się co to jest lobbying w Brukseli oraz co oznacza ochrona znaków towarowych i produktów regionalnych.
Sprawa Proska zresztą nie jest jedyna. Na cenzurowanym jest także czerwone wino Teran. Tutaj zapowiada się spór ze Słoweńcami, którzy w 2009 roku zarejestrowali swoje Terrano. Słoweńcy już poinformowali Chorwatów, że muszą zmienić nazwę swojego Terana. Chorwaci z kolei nie mogą ich zrozumieć. — W żadnym wypadku nie oczekiwaliśmy takiego przyjęcia w UE, zwłaszcza od naszych słoweńskich sąsiadów - mówił w BBC Gianfranco Kozlovic reprezentujący 120 niewielkich producentów Terana.