Od 11 listopada przedstawiciele prawie dwustu krajów świata obradowali na Stadionie Narodowym, by ustalić ramy nowego porozumienia w sprawie przeciwdziałania zmianom klimatu. Ma ono zostać dopięte w 2015 r. w Paryżu. W Warszawie nie udało się co prawda ustalić zobowiązań redukcji emisji CO2, jakie wezmą na siebie poszczególne kraje, ale zamiast celów redukcji państwa mają określić swój wkład w globalną politykę klimatyczną. Na szczycie przyjęto też dokument, który zawiera harmonogram dalszych prac nad nowym porozumieniem.
W ostatnim momencie udało się też osiągnąć kompromis w sprawie mechanizmu pomocy dla krajów rozwijających się, które cierpią z powodu zjawisk pogodowych, jakie są następstwem zmian klimatycznych. Uzgodniono, że państwa rozwinięte mają co roku odkładać ze swych budżetów co najmniej 10 mld dol. Pieniądze te mają przyciągnąć dodatkowe środki prywatne tak, by w 2020 r. było na ten cel w sumie 100 mld dol. rocznie.
– Wyniki szczytu klimatycznego w Warszawie przekroczyły oczekiwania – ocenia w podsumowaniu COP19 Christiana Figueres, sekretarz generalna Konwencji Klimatycznej ONZ. Podkreśla ona, że trzema głównymi zadaniami, jakie miały zostać osiągnięte w Warszawie, było uzgodnienie zasad finansowania polityki klimatycznej, kwestie wkładu poszczególnych państw w obniżanie emisji dwutlenku węgla oraz właśnie mechanizm pomocowy dla ubogich krajów. – Wszystko udało się osiągnąć – ocenia Figueres.
– Uzgodnienie mechanizmu pomocowego to wielkie osiągnięcie tej konferencji. Dzięki przyjętym regułom finansowym mamy też mapę drogową do Paryża – dodaje Marcin Korolec, który przewodniczył szczytowi w Warszawie.
Z efektów warszawskiego szczytu nie są za to zadowolone światowe organizacje ekologiczne. Ich zdaniem społeczność międzynarodowa znów marnuje czas.