W pierwszym kwartale odpływ kapitału z Rosji może osiągnąć 65–70 mld dol. – przyznał wiceminister gospodarki Andriej Klepacz. Po raz ostatni w takiej niełasce inwestorów Rosja była w IV kwartale 2008 r., gdy wskutek globalnego kryzysu finansowego załamały się ceny surowców energetycznych.
Niespełna dwa tygodnie temu doradca prezydenta Władimira Putina Aleksiej Kudrin szacował, że z Rosji w I kwartale odpłynie maksymalnie 50 mld dol., po 63 mld dol. w całym 2013 r. Te szacunki były wiarygodne w świetle wstępnych danych za styczeń i luty, gdy inwestorzy wyprowadzili łącznie około 35 mld dol. Po rosyjskiej inwazji na Krym oraz sankcjach gospodarczych, jakie w reakcji na tę agresję nałożyły na Rosję USA i UE, odpływ kapitału wyraźnie jednak przyspieszył.
Widać to na moskiewskiej giełdzie, której główny indeks Micex od połowy lutego stracił 12 proc. Rentowność rosyjskich obligacji dziesięcioletnich (porusza się w kierunku przeciwnym do ich cen) tylko w marcu wzrosła z 8,3 do 9,2 proc.
Zdaniem części ekspertów wyprzedaż rosyjskich aktywów nie oddaje w pełni problemów gospodarczych Rosji.
– To szokujące. Rynki były nazbyt spokojne, wmawiając sobie, że Rosji nic nie grozi, bo ma niemal pół biliona dolarów rezerw walutowych. W trakcie takiego kryzysu jak ten rezerwy mogą się okazać niemal bez znaczenia – ocenia Bartosz Pawłowski, główny strateg ds. rynków wschodzących w BNP Paribas w Londynie. Jeśli ujemne saldo obrotów kapitałowych dojdzie do 100 mld dol., rosyjska gospodarka pogrąży się w tym roku w stagnacji – ocenił w poniedziałek Herman Gref, prezes państwowego Sbierbanku, największej rosyjskiej instytucji finansowej. Zdaniem Larsa Christensena, ekonomisty z Danske Bank, Moskwa może próbować bronić się przed tym scenariuszem, wprowadzając ograniczenia w przepływie kapitału.