Christine Lagarde, dyrektor generalna MFW poskreśla, że współpraca funduszu i rządu w Kijowie jest „doskonała". Ukraińcy ze swojej strony zapewniają, że zaakceptują warunki na jakich zostanie udzielony kredyt, jakie by one nie były.
Na razie pojawiają się jedynie sugestie jak wysoka miałaby być kwota pomocowa. Najczęściej wymieniane jest 15 mld dol. To stanowczo zbyt mało, jak na potrzeby tego kraju. Wyliczono, że tylko w drugim kwartale Ukraińcy potrzebują 6,2 mld dolarów na zapłacenie zaległych kwot za dostawy gazu, uregulowania bieżących dostaw (jeśli takie będą) obsługę zadłużenia zagranicznego. Tych pieniędzy nie mają.
Negocjacje rozpoczęły się trzy tygodnie temu, a Ukraińcy podeszli do nich z całą powagą. Premier Arsenij Jacyniuk odwołał swój udział w szczycie w Hadze, żeby spotkać się z delegacją funduszu, bo rozmowy zbliżały się do finału. Przy każdej okazji premier zapewniał, że jego rząd jest gotów do wprowadzenia niezbędnych reform i wykonania wszystkich zaleceń MFW.
Rzeczywiście gospodarka ukraińska jest w fatalnym stanie. Kraj stracił rosyjski rynek zbytu. Hrywna straciła 22 proc. swojej wartości. Oprocentowanie ukraińskich obligacji z terminem wykupu w czerwcu wynosi obecnie do 30,6 proc. Jest to wprawdzie mniej, niż 55,7 proc zanotowane 12 marca, ale nadal Ukraińcy nie mają pieniędzy, żeby obsłużyć dług. Sam premier przyznaje, że gospodarka kraju, to jeden wielki chaos, kasy są puste, emerytury nie są wypłacane, a rezerwy walutowe wyparowały.
Pakiet, który ma zostać wynegocjowany teraz będzie już trzecim porozumieniem Ukrainy z MFW od 2008 roku. Ten kraj już wielokrotnie otrzymywał od funduszu zalecenia wprowadzenia elastycznego kursu wymiany hrywny, ograniczenia deficytu budżetowego i podniesienia cen gazu dostarczanego do gospodarstw domowych. Równolegle MFW zalecał stworzenie specjalnego programy, który miał chronić najbiedniejszych Ukraińców.