Miałby to być kolejny krok w karaniu Rosjan za wspieranie rebeliantów walczących z wojskami ukraińskimi na wschodzie tego kraju. Szkopuł w tym, że jednym z 64 akcjonariuszy EBOR jest Rosja, która ma w nim 4,05 proc. udziałów.
Gdyby jednak doszło do głosowania, to nie powinno być kłopotu z uzyskaniem większości. Stany Zjednoczone mają w EBOR 10 proc. udziałów, pozostałe kraje G7 (oprócz USA to: Wielka Brytania, Kanada, Francja, Włochy, Japonia i Niemcy) po 8,5 proc. Wsparcie tej decyzji przez Amerykę i Kanadę jest oczywiste. Jeszcze podczas WZA EBOR w Warszawie w maju tego roku rząd kanadyjski w nawiązującym do aneksji Krymu oświadczeniu napisał: „Tak długo, jak Rosja nielegalnie okupuje Ukrainę, nie może być mowy o normalnym biznesie".
2,8 mld euro pożyczyły Rosji w ubiegłym roku łącznie EBOR i EBI
Ostateczna decyzja ma zostać podjęta 16 lipca na posiedzeniu przywódców krajów Unii Europejskiej. Ale byłaby ona tylko potwierdzeniem praktyki – bo od czasu aneksji Krymu w połowie marca ani EBOR, ani EBI na swoich stronach internetowych nie informowały o jakichkolwiek nowych projektach w Rosji.
Wzmianka o możliwym zamrożeniu operacji EBI w tym kraju znalazła się w dokumentach unijnych z kwietnia. Chodzi o sformułowanie o „zawieszeniu/ograniczeniu wsparcia dla rozwoju i finansowania przez EBI projektów w Rosji".