Inflacja w strefie euro hamuje od wielu miesięcy, w lipcu wyniosła zaledwie 0,4 proc., licząc rok do roku (licząc miesiąc do miesiąca, nastąpił wówczas spadek o 0,6 proc.). Część krajów eurolandu, np. Grecja czy Portugalia, już jest dotknięta deflacją, wiele innych balansuje na jej krawędzi. Ceny konsumpcyjne we Włoszech wzrosły w lipcu o zaledwie 0,1 proc. rok do roku, a miesiąc do miesiąca spadły o 0,1 proc. We Francji liczone miesiąc do miesiąca nie zmieniały się przez ostatnie trzy miesiące. Inflacja znacząco wyhamowała nawet w Niemczech, głównym silniku gospodarki eurolandu. Wyniosła tam w lipcu 0,8 proc. (licząc rok do roku).

Wielu ekonomistów obawia się więc, że jeśli EBC nie będzie dodatkowo luzował polityki pieniężnej (np. sięgając po skup aktywów z rynku, tak jak to robił amerykański Fed w ramach tzw. programów QE), to strefie euro będzie groził długi okres deflacji oraz niskiego wzrostu gospodarczego przeplatanego recesjami, podobny do japońskiego „straconego dwudziestolecia". Przed pogrążaniem się eurolandu w deflacji ostrzegał m.in. Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

– Ostatnie dane o inflacji wzywają EBC do sięgnięcia po bazookę [w slangu finansistów naprawdę mocne narzędzia – red.]. Widzimy, że Europa idzie śladem Japonii z przeszłości. Deflacja powiększy długi gospodarek państw Europy Południowej i sprawi, że będzie im jeszcze trudniej wyjść z kryzysu – ocenia Lena Komileva, ekonomistka z firmy badawczej G+ Economics.

Wśród gospodarek rozwiniętych dotkniętych deflacją znalazła się również Szwecja, gdzie ceny konsumpcyjne nie zmieniły się w lipcu (licząc rok do roku). Spadek cen omija Wielką Brytanię i USA, gdzie inflacja wyniosła w lipcu (rok do roku) odpowiednio: 2,6 proc. i 2,1 proc. Japonia już wyszła z deflacji, a czerwcowy wzrost cen sięgnął tam 3,6 proc.