Dzisiejsza decyzja banku centralnego Szwajcarii (SNB) o zaprzestaniu obrony franka przed umocnieniem na poziomie 1,2 za euro jest dużym zaskoczeniem. Co się stało, że SNB zaprzestał polityki obrony kursu, która prowadził od września 2011 r? Niestety, ani komunikat banku, ani wyjaśnienia jego szefa Thomasa Jordana na dzisiejszej konferencji nie dostarczyły przekonywującej odpowiedzi – zauważa Wojciechowski.

Jak podkreśla, Gwałtowne osłabienie złotego względem franka może nasilić w Polsce presję polityków na to, aby wspomóc gospodarstwa domowe, które zaciągnęły kredyty w tej walucie. Niestety, rok wyborczy sprzyja populistycznym postulatom. Jednym z rozważanych rozwiązań może być przeforsowane na Węgrzech przez Victora Orbana przymusowe przewalutowanie frankowych kredytów na forinty po kursie zbliżonym do aktualnych notowań. W praktyce oznacza to usztywnienie wartości długu węgierskich gospodarstw domowych, bez szans na jego zmniejszenie w przypadku możliwego umocnienia forinta w przyszłości. Bez wątpienia większą ulgą dla gospodarstw domowych, ale jednocześnie prawdziwą katastrofa dla stabilności finansowej banków, byłaby propozycja przewalutowania kredytów frankowych po historycznym kursie, kiedy złoty był mocniejszy niż jest dzisiaj.

Według szacunków KNF z początku 2014 r. gdyby w Polsce przewalutowano frankowe kredyty hipoteczne po kursie z dnia ich udzielenia, to sektor bankowy zanotowałby stratę w wysokości ponad 44 mld zł. Jej pokrycie uszczupliłoby kapitały własne banków o 1/3. Trzy banki stałyby się niewypłacalne. Byłaby to katastrofa dla stabilności całego sektora finansowego w Polsce ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami dla perspektyw wzrostu gospodarki. Przykładowo, obawiając się o bezpieczeństwo swoich oszczędności w takiej sytuacji wiele osób mogłoby gwałtownie wycofywać depozyty bankowe. Bankowy Fundusz Gwarancyjny prawdopodobnie musiałby ratować kilka instytucji. Osłabione kapitałowo banki nie miałyby możliwości udzielania nowych kredytów.

Trudno wiarygodnie prognozować obecnie ile złotych trzeba będzie zapłacić za franka w najbliższych dniach czy miesiącach. Myślę jednak, że ponad pół miliona gospodarstw domowych będzie musiało przygotować się na kurs franka na poziomie ok. 4,0 zł. To blisko dwukrotnie więcej niż w 2008 r. Trzeba dodać, że oprocentowanie kredytów frankowych to obecnie jedynie marża banku. O ile bowiem we wrześniu 2008 r. trzymiesięczna stopa LIBOR CHF wyznaczająca oprocentowanie kredytów hipotecznych w tej walucie wyniosła blisko 3,0%, to od sierpnia 2011 r. wynosi praktycznie zero.

Przymusowe przewalutowanie kredytów frankowych na złote byłoby zwyczajnie szkodliwe. Polska ma relatywnie niski deficyt na rachunku obrotów bieżących, dobre perspektywy wzrostu PKB, nie można wykluczyć, że w połowie 2015 r. KE zdejmie z Polski procedurę nadmiernego deficytu. To wszystko powinno sprzyjać umocnieniu złotego, a w efekcie można liczyć, że wzrost kosztów obsługi kredytów frankowych będzie przejściowy.