Ambitne filmy nie mają widzów

Krytycy kochają ambitnych reżyserów, ale publiczność, kupując coraz chętniej bilety, wybiera hollywoodzkie hity, polskie komedie albo bajki dla dzieci

Publikacja: 09.01.2008 03:40

Ambitne filmy nie mają widzów

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Najlepszy film ubiegłego roku – „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni” Cristiana Mungiu – znajduje się na szczycie rankingów krytyków europejskich, zdobył Złotą Palmę w Cannes i Europejską Nagrodę Filmową, a teraz jest niemal pewnym kandydatem do nominacji oscarowej.

Ale internauci pod rankingami wpisują komentarze: „Tylko zwariowani recenzenci mogą coś podobnego wymyślić!”, „Smutna historia o aborcji to ostatnia rzecz, jaką mam ochotę obejrzeć po tygodniu ciężkiej pracy”. Kupując bilety do kina, widzowie głosują zupełnie inaczej.

Wśród przebojów kasowych nie ma filmów ambitnych. Są hollywoodzkie bajki dla mniejszych i większych dzieci oraz rodzime komedie. Niezawodny zielony ogr Shrek przyciąga wiernych fanów tak jak coraz starszy Harry Potter, emocje wzbudzają piraci z Karaibów. Trzymają się animacje dla dzieci. Tym razem o pszczółkach i szczurku Ratatuju. Poza tym triumfy święcą polskie komedie. Te bardziej ambitne, jak „Testosteron” Andrzeja Saramonowicza i Tomasza Koneckiego czy „Ryś” Stanisława Tyma, i te romantyczne, głupawe, jak „Dlaczego nie!”.

32,6 mln osób odwiedziło polskie kina w 2007 roku. To frekwencyjny rekord

Jedynym poważnym tytułem w pierwszej dziesiątce jest „Katyń” Andrzeja Wajdy, który zgromadził 2,7 mln osób. Wynik znakomity, choć trzeba pamiętać, że osiągnięty też dzięki szkołom oraz wojsku, które film obejrzało obowiązkowo.

Druga dziesiątka listy przebojów kasowych wygląda podobnie: tam Transformersi przeplatają się z dzielnymi Spartanami („300”) i z Jasiem Fasolą na wakacjach. I znów jedna tylko ambitna pozycja – „Pachnidło” Toma Tykwera, bo może zadziałała fama mocnego thrillera erotycznego.

Nie ma w tym nic dziwnego. Na całym świecie triumfy komercyjne święcą obrazy rozrywkowe. Niepokoi jednak pogłębiająca się z każdym rokiem przepaść między wynikami hitów i kina artystycznego. „Shreka Trzeciego” obejrzało 3,4 mln osób, podczas gdy „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni” – 26 tysięcy. Fenomenalną „Aleksandrę” – 900 widzów. Nawet błyskotliwa i – zdawałoby się – na jednym z poziomów interpretacji wręcz plotkarska „Królowa” uplasowała się w czwartej dziesiątce.

Zastanawia tylko, gdzie podziewa się przez cały rok fenomenalna publiczność, która zapełnia sale kinowe w czasie Warszawskiego Festiwalu Filmowego albo z plecakami jedzie do Wrocławia, by uczestniczyć w filmowym święcie, jakim stała się Era Nowe Horyzonty.

Pachnące popcornem multipleksy kinomanów nie przyciągną, tam stawia się wyłącznie na kasę. Kin takich, jak warszawski Muranów, łódzki Charlie czy krakowskie Pod Baranami, ze stałą, inteligencką widownią, jest w Polsce kilka, może kilkanaście. I to wyłącznie w dużych miastach. Kinomani z małych miejscowości skazani są, niestety, co najwyżej na ściąganie z Internetu pirackich kopii filmów.

Były czasy, w których kino nie pełniło tylko funkcji ludycznych, lecz pomagało zrozumieć świat i siebie samego. I nieprawda, że taka sztuka filmowa umarła. Ona rodzi się w różnych zakątkach świata, czasem nawet święci triumfy na festiwalach, tylko nie dociera do widzów. To jest właśnie ta łyżka dziegciu w naszej radości z rosnących systematyczne wskaźników kinowej frekwencji.

Andrzej Kołodyński, krytyk filmowy, redaktor naczelny miesięcznika „Kino”

W ubiegłym roku polska publiczność szukała chyba w kinie ucieczki od otaczającej nas niespokojnej rzeczywistości. Stąd popularność filmów rozrywkowych. Ale jako krytyk muszę z pewnym niepokojem zauważyć, że wśród najczęściej oglądanych obrazów niezmiernie rzadkie są pozycje ambitne, trudniejsze w odbiorze, zdecydowanie artystyczne. A przecież nie brakowało ich w repertuarze. Wysokie miejsce, jakie zajął „Katyń” Wajdy, jest wyjątkiem, który uzasadniają także względy polityczne. W jakimś sensie jest to znak społecznych nastrojów, ale nie bez winy jest także dystrybucja. Hitem okazał się „Shrek Trzeci”. Uważam, że to nie najgorszy wybór, bo film jest błyskotliwy technicznie i zgrabnie podaje treść rozrywkową. Z kolei romantyczna komedia „Dlaczego nie!” ma formułę zdecydowanie telewizyjną. Ale przed tym akurat nie ma ucieczki. Chcąc nie chcąc szukamy na dużym ekranie twarzy znanych z małego ekranu. I nie widzę w tym nic złego. Sam lubię romantyczne komedie, mam tylko nadzieję, że planowane na ten rok liczne produkcje w tym samym stylu nie doprowadzą do przesytu. Powinniśmy pamiętać, że publiczność kinowa jest zróżnicowana. Najprostszy, ale widoczny podział to z jednej strony poszukiwacze bezpretensjonalnej rozrywki, z drugiej – artystycznego wyzwania. Tyle że tych drugich nie jest dostatecznie wielu, by zmienić wyniki oglądalności. Odnoszę wrażenie, że w 2007 roku ten podział zarysował się ostrzej niż kiedykolwiek. I chyba musimy przyzwyczaić się do myśli, że podobnie będzie w przyszłości. Ale nie należy z tego powodu ogłaszać przegranej kina artystycznego. Pozostanie formą elitarnej rozrywki, docierającej do mniejszych, ale aktywnych grup. Ograniczony odbiór nie przekreśla sensu istnienia tego rodzaju produkcji. Najważniejsze, że kino cieszy się zainteresowaniem. Ludzie potrzebują kina i wszelkie spekulacje o jego upadku w konfrontacji z Internetem, telewizją i DVD okazują się nieaktualne.

not. j. rz.

Najlepszy film ubiegłego roku – „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni” Cristiana Mungiu – znajduje się na szczycie rankingów krytyków europejskich, zdobył Złotą Palmę w Cannes i Europejską Nagrodę Filmową, a teraz jest niemal pewnym kandydatem do nominacji oscarowej.

Ale internauci pod rankingami wpisują komentarze: „Tylko zwariowani recenzenci mogą coś podobnego wymyślić!”, „Smutna historia o aborcji to ostatnia rzecz, jaką mam ochotę obejrzeć po tygodniu ciężkiej pracy”. Kupując bilety do kina, widzowie głosują zupełnie inaczej.

Pozostało 91% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu