Na ekranie białe, rażące światło. Z mgły wyłaniają się jakieś twarze. Pochylają się, zbliżają. Ktoś coś mówi. Patrzymy na świat oczami pacjenta, który budzi się po wielotygodniowej śpiączce. Człowiek w białym kitlu mówi coś o syndromie zamknięcia. Pień mózgu odcięty został od systemu nerwowego. Przerażenie. Nie można ruszyć ręką ani nogą. Nie można nic powiedzieć.
Julian Schnabel opowiedział prawdziwą historię Jeana-Dominique’a Bauby’ego. Bohater filmu był redaktorem naczelnym „Elle”. Miał 43 lata, gdy doznał wylewu. Po odzyskaniu świadomości był całkowicie sparaliżowany. Funkcjonowała tylko powieka lewego oka.
Za pomocą mrugnięć zaczął więc porozumiewać się ze światem. Jedno mrugnięcie – tak. Dwa – nie. W ten sposób, współpracując z recytującymi alfabet pielęgniarkami, po literce, napisał książkę, w której rozliczył się z życiem.
Na ekranie potworna mordęga człowieka. Ciało jak bezwładny worek, jak skafander odcinający od świata. Ale jest jeszcze dusza. Wolna jak motyl. Są pamięć i wyobraźnia. Jean-Do, który dopiero co zostawił żonę i dzieci dla nowej miłości, wiecznie zapędzony człowiek sukcesu – przykuty do szpitalnego łóżka, paradoksalnie, zyskuje nowe życie.
„Chcę umrzeć” – tak brzmią jego pierwsze „wymrugane” słowa. Ale zaraz potem przychodzi pogodzenie z sytuacją, w której nic złego już człowieka spotkać nie może, bo śmierć to przecież wybawienie. Pozostaje tylko chęć uporządkowania własnych spraw.