– Żyjemy w czasach trudnych, pełnych wojen i nędzy – powiedział jeszcze przed rozpoczęciem Berlinale Costa-Gavras, zapowiadając, że będzie szukał filmów, które jak lustro odbiją niepokoje współczesnego świata. Słowa dotrzymał. Z nijakiego i nieciekawego konkursowego zestawu wyłowił obrazy mocne, pokazujące gwałt, korupcję, nędzę i polityczne manipulacje.
Nagrodzony Złotym Niedźwiedziem brazylijski film “Elite Squad” (“Jednostka specjalna”) to kino okrutne. Padilha pokazuje Brazylię jako kraj zbrodni, przemocy i niebywałej korupcji. Policjanci biorą łapówki, załatwiają porachunki, kradną. Z zimną krwią zabijają płotki, podczas gdy bossowie mafii narkotykowej pozostają bezkarni. Przy tym obrazie znany polskiej widowni inny film brazylijski “Miasto Boga” wydaje się niemal dziecinną zabawą.
40-letni Padilha jest dokumentalistą. “Jednostka specjalna” też początkowo miała być dokumentem. Reżyser przez dwa lata się do niego przygotowywał, rozmawiał z funkcjonariuszami i policyjnymi psychiatrami. Zrobił nawet pierwsze zdjęcia. Ale po kilku dniach pracy zaczął się bać o własne życie. “Tak zostałem fabularzystą” – zażartował w Berlinie, ale jego “Jednostka specjalna” jest bardzo głęboko osadzona w realiach, a współscenarzystą filmu jest Rodrigo Pimentel, były kapitan oddziału do zadań specjalnych BOPE.
“Jednostka specjalna” opowiada o dwóch przyjaciołach, którzy zaciągają się do policji. Tam przechodzą lekcję życia i wreszcie dostają zadanie specjalne wyczyszczenia dzielnicy biedoty, czyli faveli, przed wizytą papieża Jana Pawła II. Nowocześnie fotografowany i nerwowo zmontowany film pokazuje rzeczywistość, w której nie obowiązują żadne zasady. Jeszcze mocniejszy jest nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem dokument Errola Morrisa “Standard Operating Procedure”. W “Jednostce specjalnej” mamy bowiem przed oczami świat faveli – nędzny, zdegradowany, z góry skazany na ostrą walkę o przetrwanie. To świat, w którym największa kariera polega na zdobyciu pozycji w mafii narkotykowej. W dokumencie Morrisa patrzymy na zwyczajnych ludzi. Na kobiety podobne do tych, które wyprawiają do szkoły dzieci, prasują mężowi koszule i sadzą róże w domowych ogródkach. Na chłopaków, których można by spotkać w pubie w Illinois czy Teksasie przy kuflu z piwem. W irackim więzieniu Abu Ghraib stali się oprawcami, którzy pod hasłem walki z terroryzmem czy szukania Saddama upokarzali, torturowali i zabijali muzułmańskich więźniów. Morris pokazuje makabryczne zdjęcia ujawnione przez prasę w 2004 roku i nieznane taśmy wideo będące dowodem wstrząsających patologii. Dzisiaj strażnicy znów są zwykłymi Amerykanami. Odsiedzieli wyroki od dziesięciu miesięcy do kilku lat i niczego nie przetrawili, nie zrozumieli. “Drugi raz nie zgodziłbym się na robienie jakichkolwiek zdjęć” – mówi jeden z nich. Tylko tyle.
– Nie chcę nikogo personalnie oskarżać – mówił dziennikarzom Morris, twórca oscarowego dokumentu o MacNamarze “The Fog of War”, trzymając w ręku Srebrnego Niedźwiedzia – Nie zrobiłem nawet filmu antybushowskiego. Za takie zbro-dnie jak w Abu Ghraib czy za wojnę iracką nie jest odpowiedzialny jeden człowiek. Ten film widzowie odbierają bardzo różnie i o to właśnie mi chodziło. Chciałem zmusić ludzi do myślenia.