– Mamy bardzo wielu utalentowanych młodych realizatorów – mówi Jerzy Kapuściński, przyszły szef Studia im. Munka. – Chcemy im pomóc zadebiutować.
Skończenie studiów reżyserskich nigdy nie oznaczało pasowania na artystę. W ostatnich latach droga do pierwszego filmu jest jednak nieco łatwiejsza. W Polskim Instytucie Sztuki Filmowej powstał osobny fundusz debiutów. Młodzi twórcy mogą szkolić warsztat w programach edukacyjnych, takich jak „30 minut”, „Pierwszy dokument”, „Laboratorium scenariuszowe”, „Młoda animacja” czy „Ekran” szkoły Wajdy. Świetną inicjatywą jest ScripTeast, w którym z autorami pracują wybitni scenarzyści ze świata. Studio im. Munka nie zastępuje dotychczasowych producentów, lecz stwarza młodym jeszcze jedną szansę.
– To ma być miejsce trochę w stylu dawnych zespołów filmowych – wyjaśnia Kapuściński. – Miejsce spotkań i rozmów o sztuce. Chcemy koordynować programy edukacyjne, ale też w każdym roku wyprodukować trzy, cztery debiuty fabularne. Będziemy organizować konkursy na scenariusze, proponować współpracę najciekawszym realizatorom filmów krótkich. I, przede wszystkim, nie zostawimy naszych debiutantów bez opieki. Będą się nimi zajmowali bardzo wybitni twórcy.
Dzisiaj porozumienie w sprawie powołania Studia im. Munka podpiszą przedstawiciele Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Stowarzyszenia Filmowców Polskich. W najbliższym roku PISF ma wyłożyć na produkcję w Studiu 4 mln zł, MKiDN – 2 mln, a SFP – 1 mln zł. Poszczególne projekty ma też współfinansować Telewizja Polska.
Od kilku młodych reżyserów, którzy przebili się już przez debiut, słyszę, że najlepiej jest, gdy nie tworzy się enklaw i młody realizator zostaje od razu wrzucony na głęboką wodę. A Studio Munka, jak kiedyś Irzykowskiego, będzie rodzajem cieplarni.