Kwinto już nam nie zagra

Wczoraj zmarł na zawał Jan Machulski. Miał 80 lat. Rozmawialiśmy z nim w poniedziałek. Wybitny aktor tryskał energią. Rekomendował ulubione programy czytelnikom naszego TV Magazynu

Publikacja: 21.11.2008 14:37

Jako Henryk Kwinto w komedii "Vabank"

Jako Henryk Kwinto w komedii "Vabank"

Foto: SF Kadr/Filmoteka Narodowa

Mówił o młodym pokoleniu aktorskim – wychowanku Łukaszu Konopce grającym w serialu "Czas honoru" i Antonim Pawlickim nominowanym do Nagrody im. Cybulskiego. Wspomniał też starszych artystów, m.in. związanych z Kabaretem Dudek: – Gołas, Michnikowski, Kobuszewski, Kwiatkowska.

Wychowałem się na tych wspaniałych aktorach. Z przyjemnością wracam też do Kabaretu Starszych Panów. I choć mówi się, że "myśmy już byli", zdarza się, że nawet kierowcy w taksówce komplementują nas, staruchów: "Wiedzieliśmy, o czym i po co to gracie. A teraz jest taki rozpaczliwy styl – ratuj się, kto może!".

Sam Machulski grając, wyznawał zasadę: "lepiej mniej niż dużo". Trzymał się jej przez całą karierę. Świetnie się sprawdzała, zwłaszcza gdy trzeba było nasycić rolę dyskretnym komizmem. Dlatego w pamięci widzów pozostanie przede wszystkim kasiarzem Henrykiem Kwintą z komedii sensacyjnych w stylu retro: "Vabank" (1981) i "Vabank II, czyli riposta" (1984), które wyreżyserował jego syn Juliusz.

[srodtytul]Gra na trąbce[/srodtytul]

Ta kreacja przyniosła mu ogromną popularność. Na ulicach ludzie – nie tylko w Polsce – wołali za nim: "Kwinto". Tak witali go również rodacy z ośrodków polonijnych w Ameryce, a nawet w Republice Południowej Afryki. Grający na trąbce kasiarz Kwinto stał się dla wielu pokoleń Polaków postacią kultową. A spopularyzowane przez niego powiedzenie: "ucho od śledzia" – jedną z najsłynniejszych kwestii w historii polskiego kina.

W tych filmach Machulski mógł wykorzystać doświadczenie zdobyte w młodości, gdy grał w zespole jazzowym. – Na przełomie lat 40. i 50. występowałem przez siedem lat w jazzowym zespole – mówił kilka lat temu "Rz". – Byłem perkusistą i akordeonistą. Widziałem, jak się gra na saksie i trąbce. Ściągaliśmy nowe melodie z Zachodu i robiliśmy furorę, wykonując beebop na zabawach, weselach, w remizach strażackich. Po sobocie i niedzieli potrafiłem przynieść do domu 400 złotych. To był sposób na życie, bo w domu piszczała bida. Ojciec był murarzem, matka tkaczką.

[srodtytul]Dwie miłości[/srodtytul]

Machulski urodził się w 1928 roku w Łodzi. Jednak dopiero po zakończeniu wojny mógł rozpocząć naukę w szkole średniej i zdać maturę. W 1954 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Aktorską w Łodzi.

Przygodę z filmem zaczął w 1953 roku od epizodu w "Trzech opowieściach" (1953). Niezapomnianą kreację stworzył w jednym z najbardziej niezwykłych filmów szkoły polskiej – "Ostatnim dniu lata" (1958) Tadeusza Konwickiego i Jana Laskowskiego, historii spotkania kobiety i mężczyzny na plaży.

– To było szaleństwo i przygoda – mówił jeszcze kilka miesięcy temu "Rz". – Robiliśmy go właściwie za darmo, więc można było sobie pozwolić maksymalnie na jeden dubel. Musieliśmy przekupić żołnierzy, by odstąpili od codziennego obowiązku zaorywania plaży, bo to burzyło nam scenerię naszej opowieści.

Później grał m.in. u Jerzego Kawalerowicza, Wojciecha Jerzego Hasa, Janusza Majewskiego. Znakomicie pracowało mu się z Juliuszem. Po "Vabankach" wystąpił w innych obrazach syna: "Kingsajz", "Deja vu" "Szwadron", "Kiler", "Kilerów 2-óch".

Kochał kino, ale miłością darzył także teatr. Po studiach nie miał szans na granie dużych ról w najważniejszych ośrodkach teatralnych w Polsce: Warszawie czy Krakowie. Ruszył na prowincję. Był gwiazdą scen w Olsztynie, Lublinie i Łodzi. Jego popisową rolą był Przełęcki w "Uciekła mi przepióreczka".

Później przyjechał do Warszawy. – Dowiedziałem się, że takich jak ja jest ponad 300 – wspominał w jednym z wywiadów. Nie chciał ciągle walczyć o angaż, szukał niezależności. Poszedł więc na studia reżyserskie, a później otworzył własną scenę – Teatr Ochoty. Był dwukrotnie dziekanem Wydziału Aktorskiego w Łodzi. Wychował takie aktorskie sławy, jak: Wojciech Malajkat, Cezary Pazura, Piotr Adamczyk i Zbigniew Zamachowski.

[ramka][link=http://www.rp.pl/artykul/222189.html" "target=_blank]Jan Machulski zdążył zarekomendować naszym Czytelnikom swoje ulubione programy telewizyjne w nadchodzącym tygodniu[/link][/ramka]

Mówił o młodym pokoleniu aktorskim – wychowanku Łukaszu Konopce grającym w serialu "Czas honoru" i Antonim Pawlickim nominowanym do Nagrody im. Cybulskiego. Wspomniał też starszych artystów, m.in. związanych z Kabaretem Dudek: – Gołas, Michnikowski, Kobuszewski, Kwiatkowska.

Wychowałem się na tych wspaniałych aktorach. Z przyjemnością wracam też do Kabaretu Starszych Panów. I choć mówi się, że "myśmy już byli", zdarza się, że nawet kierowcy w taksówce komplementują nas, staruchów: "Wiedzieliśmy, o czym i po co to gracie. A teraz jest taki rozpaczliwy styl – ratuj się, kto może!".

Pozostało 85% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów