Członkowie Europejskiej Akademii Filmowej nie ulegli presji Oscarów. To nie obsypany amerykańskimi statuetkami "Slumdog. Milioner z ulicy" Danny'ego Boyla, lecz "Biała wstążka" Michaela Hanekego została uznana za najlepszy film europejski 2009 roku. Haneke, zdobywca Złotej Palmy w Cannes, został też uhonorowany za reżyserię i scenariusz.
– Jestem wrośnięty w cywilizację europejską, więc opowiadam o jej problemach – mówił Haneke. – W "Białej wstążce" chciałem pokazać, na jakim podłożu mógł narodzić się nazizm. Cofam się do konkretnego momentu historii, ale można ten film przenieść w czasy współczesne, wszędzie tam, gdzie istnieją systemy totalitarne.
Danny Boyle, twórca "Slumdoga. Milionera z ulicy" musiał zadowolić się nagrodą publiczności, ale przecież jest to wyróżnienie szczególnie cenione przez ludzi kina.
– Od czasu premiery "Slumdoga" jeżdżę po świecie, spotykając się z dziennikarzami i widzami – powiedział mi podczas rozmowy. – To potwornie męczące, ale daje ogromną satysfakcję. Teraz przychodzi czas wyciszenia. Przygotowuję nowy film, tym razem bardzo skromny. Dramatyczną opowieść o młodym człowieku, który wiele dni spędził w kanionie, z ręką przygniecioną przez głaz, nie mogąc się wyswobodzić i poruszyć.
Pozostałe nagrody podzieliły między siebie "Profeta" Audiarda, "Lektor" Daldry'ego oraz "Przerwane objęcia" Almodovara.