W pustej klasie nauczycielka odczytuje listę obecności. Wymienia nazwiska uczniów łódzkiej szkoły im. Pereca, którzy w dzieciństwie spędzali razem całe dnie. Dziś mają po 50 – 60 lat, mieszkają w Izraelu, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Szwecji, Belgii... Tak zaczyna się dokument „Perecowicze” Sławomira Grünberga, opowiadający o bolesnych doświadczeniach Marca ’68 roku, ale przede wszystkim o przyjaźniach, która przetrwały wszystko.
Reżyser przypomina dzieje łódzkich Żydów. Przed wojną stanowili jedną trzecią mieszkańców miasta. Później 60 tysięcy z nich zginęło w getcie, a kolejnych 130 tysięcy zamordowano w obozach. Po wojnie została w Łodzi garstka ocalonych. Ale stopniowo zaczęli dołączać do niej Żydzi z innych części Polski oraz Związku Radzieckiego.
Wprowadzali się do poniemieckich mieszkań urządzonych meblami wykonanymi w getcie. I próbowali żyć od nowa. W 1945 roku w Łodzi rozpoczęła działalność szkoła żydowska im. Icchoka Lejba Pereca. – Była całym naszym życiem, miejscem nauki, zawierania przyjaźni, placem zabaw – wspominają absolwenci. – Znaliśmy się jak łyse konie – mówią. – Dzień w dzień razem.
Szkoła dawała szanse kontaktu z żydowską kulturą i tradycją, ale była też oazą chroniącą dzieci przed światem zewnętrznym, przejawami antysemityzmu i prześladowaniami ze strony rówieśników.
W 1956 roku, kiedy władze zezwoliły na wyjazdy, środowisko żydowskie w Polsce zmniejszyło się z 80 do 30 tysięcy. Spośród wielu uczniów Pereca wyjechał wówczas m.in. Daniel Libeskind, dziś mieszkający w USA słynny architekt. Kolejna fala wyjazdów nastąpiła po Marcu ’68. Kraj opuściło 20 tysięcy Żydów.