Czym jest prawda? Czy należy ją ujawnić bez względu na koszty, które trzeba będzie ponieść?
W swoim nowym filmie Jan Hrebejk – reżyser świetnych, inteligentnych komedii na poważne tematy – zadaje mnóstwo pytań. Na większość z nich musimy sobie odpowiedzieć sami. Tylko jedna kwestia jest bezdyskusyjna i o niej jest „Czeski błąd” – konsekwencje głoszonej prawdy mogą być tylko pozytywne. I należy o nich myśleć w kategoriach długoterminowych.
Lucie i Ludek wydają się razem szczęśliwi. Mają udaną córkę. Ale gdy poznajemy ich bliżej, dostrzegamy rysy. Mężczyzna zdradza żonę i darzy niechęcią teścia, dla którego on, filmowiec, nigdy nie był wystarczająco dobry. Starszy pan jest szanowanym psychiatrą, a przede wszystkim moralnym autorytetem ze statusem opozycjonisty. Wkrótce odbierze doroczne wyróżnienie Pamięć Narodu.
W związku z nim Ludek kręci o nim dokument. Przypadkiem wpada mu w ręce kompletna teczka z jego aktami. Wynika z niej, że bohater ma skazę. Kiedyś, dla osobistych korzyści emocjonalnych, poszedł na współpracę z SB. Od tej pory nic już nie jest jak dawniej. Jak w dominie upadek jednego kamienia pociąga za sobą ruch innych. Zostają odkryte rodzinne tajemnice, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.
I choć postępek bohatera okazał się po 30 latach korzystny dla jednej z postaci – rzeźbiarza zmuszonego do emigracji – to przecież w chwili jego popełnienia był dla wyrzuconego z akademii młodego artysty największą życiową tragedią. Hrebejk pokazuje, że prawda i kłamstwo leżą tak blisko siebie jak przestrzenie papieru w origami (oryginalny tytuł odnosi się do jednego ze sposobów jego składania). I że tym bardziej należy uważać, by ich nie pomylić. Mądry, odważny, wielowarstwowy film czeskiego reżysera zapada w pamięć. Dostrzeżono go podczas ostatniego festiwalu w Berlinie, gdzie zdobył dwie nagrody, w tym jury ekumenicznego.