Towarzyszącym dzieciom dorosłym twórcy rzucają czasem kilka obyczajowych grepsów czy politycznych aluzji. Animacje wyłącznie dla dorosłych to ciągle rzadkość, a w Polsce właściwie pustynia. Przełamali to z sukcesem autorzy „Jeża Jerzego".
Realizatorzy dali ekranowe życie jednemu z najpopularniejszych bohaterów rodzimego komiksu. Ta sympatyczna postać stworzona ponad 15 lat temu przez Rafała Skarżyckiego i Tomka Leśniaka pojawiła się najpierw w dziecięcym „Świerszczyku". Ale autentyczne, dorosłe, politycznie niepoprawne oblicze objawiła na łamach nieistniejącego już „Ślizgu", czasopisma dla skejtowców.
Tak więc to nie przypadek, że Jerzy z deskorolką się nie rozstaje. Komiksowa społeczność polubiła go także w kolejnych zeszytach z jego przygodami w oparach rodzimego absurdu, ksenofobii, pseudopatriotyzmu i hipokryzji.
Na motywach jednego z nich – „In vitro" – Rafał Skarżycki napisał scenariusz o odwiecznej walce indywidualisty ze światem, który trzech reżyserów wraz z nieliczną ekipą animatorów przyoblekło w oryginalny i niezwykle chwilami zabawny kształt ekranowy.
Komiksowy i filmowy Jeż Jerzy to jeż, który stał się – nie tracąc kolców – człowiekiem. Mieszka w Warszawie niedaleko mostu Poniatowskiego. Niepoprawny, żyjący chwilą luzak w przekręconej bejsbolówce, mistrz deskorolki ze smakiem żłopie piwo w znacznych ilościach, jest miłośnikiem gorącego seksu i ulubieńcem kobiet, zarazem uważnym obserwatorem otaczającego go świata. Jest prawdziwym indywidualistą i to wystarcza, by zagięli na niego parol osiedlowi skinheadzi czy wietnamscy kucharze pragnący przerobić go na kurczaka w pięciu smakach.