Na trzy konie w 3D

Borys Szyc główny bohater: Kiedy odbierałem Złotą Kaczkę i spotkałem pana Jerzego Hoffmana, westchnąłem cicho, że bardzo chciałbym u niego zagrać. Po kilku miesiącach przyszła propozycja udziału w ekranizacji „Bitwy Warszawskiej".

Publikacja: 13.08.2011 01:01

Borys Szyc główny bohater. Fot. Krzysztof Wojciewski

Borys Szyc główny bohater. Fot. Krzysztof Wojciewski

Foto: __Archiwum__

Ucieszyłem się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że będę mógł też pojeździć konno.

Mój bohater ma wiele cech wspólnych z Kmicicem. Bo tak jak tamten zostaje fałszywie posądzony o zdradę i musi walczyć o przywrócenie dobrego imienia.

W pierwszej wersji scenariusza miałem grać brata Nataszy Urbańskiej, a ktoś inny miał być jej mężem. Potem obie postacie się połączyły. Z brata zostało mi to, że jestem poetą, z męża – że ułanem. W tym filmie spełniły się moje młodzieńcze marzenia. Kilkanaście lat trenowałem jazdę konną i właściwie w żadnym filmie nie dane mi było tymi umiejętnościami się pochwalić. Nie widziałem jeszcze całości filmu. Oglądałem natomiast wszystkie sceny ze swoim udziałem, bo – ze względu na to, że film kręcony był w technice 3D i wszystkie sprzęty dookoła zagłuszały dźwięk – trzeba było podkładać postsynchrony.

Muszę przyznać, że to, co zobaczyłem, robi wrażenie. Technika 3D nie ma wielkiego wpływu na sposób grania czy poruszania się na planie. Trzeba było tylko robić trochę wolniejsze, bardziej płynne ruchy, żeby widz nie dostał oczopląsu. Reszta się nie różni. A prywatnie śmieszy mnie, że Jerzy Hoffman, „tiger" polskiego kina, w słusznym już przecież wieku, pierwszy w Polsce robi film w technice 3D.

W filmie miałem do dyspozycji aż trzy konie. Podczas bitwy jeździłem na tym najbardziej wyćwiczonym, wręcz cyrkowym, który na rozkaz umiał stanąć dęba, kopać kopytami czy gryźć. Na nieco mniejszym się przewracałem.

Po doświadczeniach z „Wojną polsko-ruską", kiedy musiałem schudnąć i grać ogolony na zero, przyzwyczajony jestem do poświęceń. Tu przed zdjęciami musiałem nieco schudnąć i narzucić sobie musztrę. Trochę dziwnie czułem się z wąsami, które specjalnie do filmu musiałem zapuścić. Ponieważ w technice 3D obraz jest bardzo ostry, sztuczne wąsy byłyby widoczne.

Oczywiście, sporo czytałem o tamtych czasach i miałem ogromne wsparcie ze strony reżysera, drugiego reżysera i wszystkich asystentów, którzy dokładnie naświetlili mi zarys historyczny całej opowieści.

Jestem wielkim fanem kina amerykańskiego i oglądając pod tym kątem fragmenty „Bitwy Warszawskiej", przyznaję z satysfakcją, że nie mamy się czego wstydzić. Zwłaszcza że zdjęcia robił Sławomir Idziak. Ponadto jest to opowieść o wydarzeniu wyjątkowym nie tylko dla Polski, ale i całej Europy.

To jeden z nielicznych obrazów opowiadających o naszym zwycięstwie, o wielkiej wiktorii. Niech młodzi ludzie zrozumieją, że nie tylko ciągle byliśmy zabijani i znajdowaliśmy się pod zaborami.

 

Ucieszyłem się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że będę mógł też pojeździć konno.

Mój bohater ma wiele cech wspólnych z Kmicicem. Bo tak jak tamten zostaje fałszywie posądzony o zdradę i musi walczyć o przywrócenie dobrego imienia.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta