Ucieszyłem się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że będę mógł też pojeździć konno.
Mój bohater ma wiele cech wspólnych z Kmicicem. Bo tak jak tamten zostaje fałszywie posądzony o zdradę i musi walczyć o przywrócenie dobrego imienia.
W pierwszej wersji scenariusza miałem grać brata Nataszy Urbańskiej, a ktoś inny miał być jej mężem. Potem obie postacie się połączyły. Z brata zostało mi to, że jestem poetą, z męża – że ułanem. W tym filmie spełniły się moje młodzieńcze marzenia. Kilkanaście lat trenowałem jazdę konną i właściwie w żadnym filmie nie dane mi było tymi umiejętnościami się pochwalić. Nie widziałem jeszcze całości filmu. Oglądałem natomiast wszystkie sceny ze swoim udziałem, bo – ze względu na to, że film kręcony był w technice 3D i wszystkie sprzęty dookoła zagłuszały dźwięk – trzeba było podkładać postsynchrony.
Muszę przyznać, że to, co zobaczyłem, robi wrażenie. Technika 3D nie ma wielkiego wpływu na sposób grania czy poruszania się na planie. Trzeba było tylko robić trochę wolniejsze, bardziej płynne ruchy, żeby widz nie dostał oczopląsu. Reszta się nie różni. A prywatnie śmieszy mnie, że Jerzy Hoffman, „tiger" polskiego kina, w słusznym już przecież wieku, pierwszy w Polsce robi film w technice 3D.
W filmie miałem do dyspozycji aż trzy konie. Podczas bitwy jeździłem na tym najbardziej wyćwiczonym, wręcz cyrkowym, który na rozkaz umiał stanąć dęba, kopać kopytami czy gryźć. Na nieco mniejszym się przewracałem.