Jest listopad 1910 roku. Podupadającą stację kolejową Astapowo otacza kordon namiotów. Koczują w nich dziennikarze. Rytm dni wyznaczają krótkie oświadczenia doktora Duszana Makovicky'ego (James Sessions), osobistego lekarza Lwa Tołstoja (Christopher Plummer). Reporterzy czekają aż pojawi się w drzwiach budynku, by zanotować, co powie o stanie pacjenta.
Doktor codziennie powtarza, że Tołstoj ma 40 stopni gorączki, ale zachowuje przytomność umysłu. Sytuacja zmienia się 20 listopada. W świat idą depesze, że w godzinach porannych zmarł jeden z najwybitniejszych pisarzy świata. Wkrótce z Astapowa wyrusza przewiązany kirem pociąg z trumną. Jedzie do majątku Tołstoja w Jasnej Polanie, skąd autor „Wojny i pokoju" uciekł skłócony z żoną i częścią rodziny.
Rozgrywka o testament
To finałowe, a zarazem najlepsze sceny „Ostatniej stacji" Michaela Hoffmana. Widać w nich, że Tołstoja otaczał wręcz histeryczny kult porównywalny z medialnym szałem wokół współczesnych celebrytów. Jednocześnie do ostatnich godzin życia wielkiego pisarza trwała polityczno-uczuciowa rozgrywka wokół jego spuścizny.
Przyjaciel Władymir Czertkow (Paul Giamatti) nie dopuszczał do Tołstoja jego żony hrabiny Zofii Andrejewny (Helen Mirren). Bał się, że pod jej wpływem Tołstoj mógłby zmienić testament i zamiast przekazać swe dzieła na rzecz ludzkości, zostawić prawa do nich hrabinie. To byłby bolesny cios dla ruchu tołstoistów, który, powołując się na autorytet moralny Tołstoja, miał odnowić duchowo carską Rosję i zapobiec rewolucji. Tymczasem Zofia Andrejewna walczyła o pieniądze dla dzieci (urodziła ich Tołstojowi 13), ale także o poczucie własnej wartości. Spędziła u boku męża ponad 40 trudnych lat, pomagała mu (co sugeruje film) redagować najważniejsze książki.
Teraz groziło jej odsunięcie na boczny tor. Nie zamierzała się z tym pogodzić. Materiał, jakim dysponował Hoffman, mógł zamienić się w fascynujący dramat – nie tylko o kulisach życia Tołstoja, ale przede wszystkim o ścieraniu się rozmaitych społecznych i politycznych idei u schyłku caratu. Pisarz – tak jak później Mahatma Ghandi i Martin Luther King – nawoływał do wyrzeczenia się przemocy. Mówił o potrzebie miłości i sprawiedliwości, czerpiąc inspirację z Ewangelii. Ostatecznie Rosja poszła jednak w innym kierunku – terroru i wojny domowej.