Jego bohaterami są ludzie z niewielkiej palestyńskiej wioski położonej w odległości 31 km od Ramallah. Zamieszkuje ją zaledwie półtora tysiąca osób. W 2003 roku Budrus znalazł się w centrum uwagi całego świata za sprawą decyzji rządu izraelskiego, w myśl której wkrótce miała się rozpocząć budowa muru anektującego połowę wioski, dzielącego na pół miejscowy cmentarz i przebiegającego tuż koło szkoły. Sprzeciwili się temu mieszkańcy.
– Nie chcemy tej wojny – mówi jeden z miejscowych przywódców. – Stosujemy strategię powszechnego oporu. Nie używamy siły. To nasz protest przeciw izraelskiej okupacji.
Tak postanowili bronić trzech tysięcy oliwnych drzew znajdujących się na ziemi, która miała zostać im odebrana. Oliwki to nie tylko symbol życia – ich uprawa jest podstawą bytu mieszkańców Budrusu. Rozpoczęły się pokojowe manifestacje. Mężczyźni maszerowali z flagami z napisami: „Peace", kobiety skandowały: „Siła, wolność. sprawiedliwość! Nie damy się zastraszyć!".
Trwały przepychanki z izraelskimi żołnierzami. Przez dziesięć miesięcy odbyło się 55 pokojowych demonstracji. Przyłączało się do nich coraz więcej przyjezdnych: zaangażowały się nie tylko rywalizujące ze sobą organizacje palestyńskie: Hamas i Fatah, ale także wielu Izraelczyków oraz członków międzynarodowego ruchu na rzecz pokoju. Protesty przyniosły wreszcie skutek – wytyczony na nowo mur niemal ominął wioskę.
22.45 | tvp 2 | WTOREK