„Życie – domek z kart" – ta kwestia Drewnowskiego, którego Kobiela zagrał w „Popiele i diamencie", może być kluczem do biografii aktora (1931 – 1969). Przeżył wypadek samochodowy. Zmarł kilka dni później, podczas operacji. Dał o sobie znać dziwny pech – zezowate szczęście, naczelna cecha filmowych i teatralnych postaci Bobka.
Prywatnie miał powody do szczęścia. Najbliższych nie pokiereszowała wojna, szczęśliwe dzieciństwo spędzał m.in. w podkrakowskim rodzinnym dworku w Tenczynku z romantycznym widokiem na ruiny zamku. Familijna legenda mówiła, że jeden z przodków był adiutantem króla Stanisława Augusta. Dziadek Andrzej Bajda zakładał po 1918 r. śląską Najwyższą Izbę Kontroli.
W tenczyńskim dworku bywali kuzyni Kilarowie i Pomianowscy, związani z galicyjską bohemą. Absurdalne poczucie humoru Bobek ćwiczył na... Jarosławie Iwaszkiewiczu, którego próbował podciąć laską. Gdy pisarz się oburzył, że głupie żarty chłopca mogą go doprowadzić do upadku, mały Bobek miał odpowiedzieć: „Przecież o to mi chodzi".
Lubił prowokować niejednoznaczne sytuacje. Znakomitym partnerem w takich zabawach okazał się kolega z wydziału aktorskiego – Zbigniew Cybulski. Kobiela nasłał na niego dziennikarzy z ZMP, którzy przekonywali, że aktorem interesuje się UB. Cybulski odwdzięczył się, aranżując Kobieli randkę z pięknością, która wpuściła do mieszkania szajkę złodziei.