Od sukienników do dyktatorów

– Myślisz, że to ty wybierasz kolor swetra, który kupujesz, tymczasem ktoś już wybrał go za ciebie – tak reguły rządzące modą tłumaczyła swojej asystentce Miranda Priestly w filmie „Diabeł ubiera się u Prady”.

Publikacja: 07.04.2012 01:10

Szalona miłość – Yves Saint Laurent; PON IEDZIAŁEK | 22.45 | CANAL+

Szalona miłość – Yves Saint Laurent; PON IEDZIAŁEK | 22.45 | CANAL+

Foto: Corbis

Rick Santorum w świadomość amerykańskich wyborców wrył się nie tylko swoim mocno konserwatywnym światopoglądem, ale i... bezrękawnikiem. Paradoksalnie bowiem właśnie ta, rzadko w ostatnich czasach widywana podczas wystąpień publicznych część garderoby, sprawiła, że z jednego z wielu kandydatów republikanów do fotela prezydenckiego, stał się tym najbardziej rozpoznawalnym. Krótko mówiąc, bycie niemodnym stało się jego atutem – uwiarygodniło jego przywiązanie do tradycji, a nie ślepe podążanie za trendami, także tymi dotyczącymi ubioru.

Dla przeciętnego zjadacza chleba ubranie nie stanowi sensu życia. Dylemat czy w tym sezonie nosić ognistoczerwony płaszcz, czy jednak pastelowy, zazwyczaj rozstrzygnięty zostaje przez możliwości naszego portfela – wybieramy tańszą opcję. I tak naprawdę do początków XIX w. do tego sprowadzała się rola mody – była efektem decyzji podejmowanych przez konsumentów. Pani Kowalska stwierdzała, że jest jej potrzebna nowa suknia, szła więc do krawcowej (bądź sama brała do ręki igłę z nitką) i zlecała jej wykonanie ubrania zgodnie ze swoim widzimisię. Funkcjonowały naturalnie ogólne trendy rozstrzygające, czy nosi się głębokie dekolty, czy też zapięcie pod szyję.

Jednak bardziej niż z odgórnymi wytycznymi, związane były one z przynależnością do warstwy społecznej oraz ze stanem cywilnym. Często też były po prostu próbą kopiowania strojów np. z dworu królewskiego. Co ciekawe, nawet suknia ślubna mogła być dowolnego koloru – w krajach skandynawskich noszono przy tej okazji czerń. Dopiero ślub królowej brytyjskiej Wiktorii w 1840 r., w trakcie którego panna młoda miała na sobie białą, wykończoną koronką kreację, sprawił, że z wyobrażeniem idealnej ceremonii towarzyszącej sakramentalnemu „tak" zaczęto kojarzyć białą szatę.

Pierwszym „dyktatorem mody" był Charles Frederick Worth (1826–1895), który, zanim założył pionierski paryski dom mody, był sprzedawcą tekstyliów u słynnych sukienników Gagelina i Opigeza. Tam poznał Marie Vernet, z którą wkrótce się ożenił. Marie była modelką – prezentowała szale i toczki dla zamożnych klientów. Worth uszył dla swojej żony kilka prostych sukienek, a klienci bardziej niż prezentowanymi przez modelkę nakryciami głowy okazali się zainteresowani jej ubraniem.

Pragnąc wykorzystać entuzjazm, z jakim powitano jego projekty, Worth zaproponował swoim pracodawcom poszerzenie oferty firmy o suknie. Ci jednak nie byli gotowi na takie ryzyko. Worth znalazł zamożnego Szweda Otto Bobergha i z jego wsparciem otworzył w 1858 r. zakład Worth&Bobergh. Szybko projektami Charlesa zachwyciła się cesarzowa Eugenia. Jak nie trudno się domyślić, wkrótce u Wortha ubierały się wszystkie paryżanki z wyższych sfer, a także takie sławy jak chociażby aktorka Sarah Bernhardt. Po kreacje od Wortha do Paryża pielgrzymowały modnisie z Nowego Jorku i Bostonu, zaś dzięki metkom, które krawiec jako pierwszy w historii wszywał w swoje produkty, jego nazwisko szybko stało się znane w całym zachodnim świecie.Worth wprowadził też zwyczaj prezentowania kolekcji ubrań na każdą porę roku – klientki wybierały potem interesujący je model, Worth szył go na miarę, ewentualnie zmieniając materiał, z którego pierwotnie był uszyty.

Wiek XX był już świadkiem prawdziwego modowego szału. Projektanci przestali być rzemieślnikami – stali się artystami i zaczęli dyktować, co można nosić, a co jest absolutnie niedopuszczalne. To przez nich nasze szafy zaczęły puchnąć, wypełnione szpilkami z czubami czy spodniami dzwonami, które choć dziś niemodne, mogą powrócić do łask za lat kilka. Równocześnie moda stała się bardziej egalitarna. Masowa produkcja, którą zawdzięczamy Polce Barbarze Hulanicki i stworzonej przez nią w Wielkiej Brytanii marce Biba, sprawiła, że na odzież niczym z wybiegów stać każdego. Wciąż jednak nawet najmodniejszy ciuch z popularnej sieciówki nie wyleczy nas z marzeń o sweterku od Chanel. Albo przynajmniej bezrękawniku tej marki.

Święta z modą

SOBOTA ,

Planete+

14.20 Dżinsy. Planeta w kolorze blue

19.10 Vidal Sassoon. Rewolucja na głowie

20.45 Paul Smith. Projektant dżentelmen

21.45 Vivienne Westwood. Zrób to sam

NIEDZIELA,

Planete

+ 20.45 W przeddzień 2: Donatella Versace

21.40 W przeddzień 2: Diane von Fürstenberg

22.35 W przeddzień 2: Alexander Wang

PONIEDZIAŁEK, Canal+ 22.45

Szalona miłość – Yves Saint Laurent

Rick Santorum w świadomość amerykańskich wyborców wrył się nie tylko swoim mocno konserwatywnym światopoglądem, ale i... bezrękawnikiem. Paradoksalnie bowiem właśnie ta, rzadko w ostatnich czasach widywana podczas wystąpień publicznych część garderoby, sprawiła, że z jednego z wielu kandydatów republikanów do fotela prezydenckiego, stał się tym najbardziej rozpoznawalnym. Krótko mówiąc, bycie niemodnym stało się jego atutem – uwiarygodniło jego przywiązanie do tradycji, a nie ślepe podążanie za trendami, także tymi dotyczącymi ubioru.

Pozostało 88% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów