Tekst z archiwum Rzeczpospolitej
Film olśnił Amerykanów nową estetyką i efektami specjalnymi w gatunku science fiction w mistrzowski sposób skojarzonymi z motywem walki dobra ze złem.
Wielu amerykańskich publicystów wskazywało, że wraz z "Gwiezdnymi wojnami" USA wyszły z traumy po przegranej wojnie wietnamskiej. Raptem dwa lata wcześniej Amerykanie uciekli z Sajgonu. Elity samobiczowały się za klęskę i odmawiały USA prawa do występowania w roli obrońcy wolności na świecie. Część kongresmenów poparła nawet sowieckie żądania likwidacji rozgłośni Wolna Europa.
"Gwiezdne wojny" przypominały zaś, że nie można odwracać oczu od zła. Że walka despotyzmu z umiłowaniem wolności nie ma kresu. Że ludzie wolni mają obowiązki wobec tych, którzy ulegli zniewoleniu.I że można - a nawet należy - ryzykować, rzucając wyzwanie siłom ciemności.
Choć czarny kask Lorda Vadera przypominał nazistowski hełm, a stroje jego sług - mundury Wehrmachtu, motyw agresywnego imperium - silnego kłamstwem i podstępem - skłaniał raczej do porównań ze Związkiem Radzieckim, który zdobywał kolejne przyczółki: od Angoli po Laos i Grenadę. Motyw wiary Lorda Vadera w moc nienawiści doskonale pasował do czasów, gdy świat nie był pewien, czy sowiecki totalitaryzm nie wygra z tracącą wiarę w swe wartości Ameryką.