Sekskomedie nocy letniej

W seksualnych komediach dla nastolatków rodzic jest frajerem, drogowskazem są mass media, alkohol leje się strumieniami, a wulgaryzmy stają się normą

Publikacja: 03.06.2012 16:00

„American Pie: zjazd absolwentów” to zamknięcie najbardziej kasowej serii „sex comedies”

„American Pie: zjazd absolwentów” to zamknięcie najbardziej kasowej serii „sex comedies”

Foto: UIP

Znacie? To posłuchajcie – było sobie kilku przyjaciół, z których jeszcze żaden nigdy nie zaznał seksu, a wszyscy bardzo by chcieli. Teraz nadarza się okazja, bo zbliżają się pierwsze dorosłe wakacje, bal maturalny, 18. urodziny albo po prostu rodzice zostawiają na weekend wolną chatę. To wydaje się znakomitą okazją do tego, by przyjaciele zajęli się najważniejszą rzeczą w swoim nastoletnim życiu, czyli dziewictwem. Jak to zrobić? Zorganizować imprezę lub przynajmniej dostać się na imprezę, podczas której wszystko będzie już łatwe – szczególnie dziewczęta.

Powyższy schemat idealnie pasuje do zdecydowanej większości filmów określanych jako „seksualne komedie dla nastolatków", gatunku tyleż popularnego, co samopowtarzalnego. I żywotnego – w końcu żaden z epitetów przewijających się często w recenzjach (wulgarne, obsceniczne, głupie, żenujące) nie dał rady złożyć gatunku do grobu.

W polskich kinach oglądać możemy właśnie dwa najnowsze sztandarowe tytuły tego nurtu, które z całą pewnością zapiszą się w historii kina popularnego choćby z tego powodu, że każdy z nich jest słodko-gorzkim zakończeniem pewnej epoki.

Szarlotka po amerykańsku

„American Pie: zjazd absolwentów" („American Reunion", reż. Jon Hurwitz, Hayden Schlossberg) to zamknięcie serii, którą w roku 1999 z olbrzymim sukcesem zapoczątkowała komedia „American Pie". Powstało w jej ramach łącznie osiem filmów: cztery trafiły do kin (w tym najnowszy), a cztery od razu do dystrybucji na DVD. Produkcje kinowe łącznie kosztowały około 150 mln dol., a zarobiły niemal 900 mln. Czyni to z cyklu najbardziej kasową serię „sex comedies" wszech czasów.

W pierwszej części poznaliśmy czterech chłopaków kończących właśnie liceum w zachodnim Michigan. Przyrzekli sobie kiedyś, że stracą dziewictwo przed końcem szkoły i za wszelką cenę chcą dotrzymać obietnicy. W części drugiej ta sama ekipa spotkała się podczas pierwszych wakacji w college'u, a w części trzeciej – podczas przygotowań do ślubu jednego z głównych bohaterów. Seria wykreowała kilka gwiazd młodzieżowego kina popularnego. Przede wszystkim Jasona Biggsa (jako Jima Levensteina) oraz Seanna Williama Scotta (jako grubiańskiego Stiflera). Nadała też nowego rozpędu karierom Alyson Hannigan (dziś gwieździe serialu „Jak poznałem waszą matkę") i Eugene'a Levy'ego (ojciec Jima), kanadyjskiego komika, który nagle w wieku 53 lat stał się prawdziwą sławą i jako jedyny zagrał we wszystkich ośmiu filmach serii „American Pie".

To nie przypadek. Dobra rola w filmie z gatunku, którym tak pogardzają krytycy (szczególnie polscy), bywa milowym krokiem ku hollywoodzkim szczytom. Sean Penn został zauważony dzięki roli upalonego surfera w komedii młodzieżowej „Beztroskie lata w Ridgemont High" (1982), Tom Cruise potrafił pokazać charyzmę nawet w koszmarnym „Losin It" (1983) o eskapadzie prawiczków do Meksyku, Tom Hanks zaś może dostać jeszcze wiadro Oscarów, a i tak dla wielu pozostanie przede wszystkim bohaterem „Wieczoru kawalerskiego" (1984). Właśnie lata 80. XX w. były pierwszą złotą erą „teenage sex comedies". Druga fala nadeszła 20  lat później, kiedy okazało się, że prosta formuła nadal gwarantuje wysokie dochody („American Pie") i da się ją łatwo przystosować także do gustu widzów w średnim wieku (filmy Adama McKaya i przede wszystkim produkcje Todda Phillipsa: „Ostra jazda", „Old School", „Kac Vegas").

„American Pie: zjazd absolwentów" jest w tym towarzystwie filmem trochę nietypowym, bo wraca do tych samych bohaterów, lecz o kilkanaście lat starszych. Dorosłe życie okazało się dla większości z nich rozczarowaniem. Za młodu uważali, że wszystkie dobre imprezy dopiero przed nimi, teraz – że mają je już za sobą. Jedni zdążyli pochować rodziców, inni dorobić się własnych dzieci, no i ten seks... relacje damsko-męskie po trzydziestce wcale nie wydają się łatwiejsze niż w liceum. Swoją drogą – filmy o rozczarowaniach dorosłym życiem i rozrachunkach czynionych przy okazji różnych zjazdów po latach to w amerykańskim kinie też osobny podgatunek.

Brits are coming!

„Seksualni, niebezpieczni" (Inbetweeners, 2011) byli z kolei wielkim przebojem poprzedniego lata w Wielkiej Brytanii, komedią z najlepszym w historii kasowym wynikiem otwarcia (lepszym niż „Bridget Jones" i „Kac Vegas"). To kinowe zakończenie trzech sezonów popularnego serialu telewizyjnego, który zdobył liczne nagrody branżowe i dwie nominacje do BAFTY (angielskie Oscary).

Akcja serialu rozgrywała się w publicznej szkole Rudge Park, a czwórka jego bohaterów (towarzyszymy im od 16. do 18. roku życia) zmagała się z takimi wyzwaniami dorastania jak pierwsze doświadczenia z alkoholem, wagary, pierwszy samochód, nieustanne bitwy z rodzicami oraz wyjątkowo nieprzyjemny dyrektor szkoły, który uważa wszystkich swoich podopiecznych za potencjalnie morderczych psychopatów. Angielska wersja współczesnej „teenage sex comedy" nie mogła epatować nagimi biustami (telewizja!), ale nadrabiała to dość okrutnym momentami humorem.

Kinowi „Seksualni, niebezpieczni" opowiadają o pierwszych „dorosłych" wakacjach bohaterów sitcomu, którzy zanim rozjadą się na studia, wyruszają na Kretę, by w słynnym z nocnego życia kurorcie Malia oddać się takim uciechom jak słońce, seks, morze, seks, gorzała i seks (uwaga, nie dajcie się nabrać, większość zdjęć nakręcono na Majorce).

Musical „Mamma Mia" pokazywał wyidealizowaną, pocztówkową Grecję. „Seksualni, niebezpieczni" kpią sobie natomiast z brytyjskich obyczajów wakacyjnych (picie do nieprzytomności, publiczne obnażanie się i bójki) oraz z samych Greków, przedstawionych tu jako banda cynicznych naciągaczy oraz lowelasów romansujących z wieloma naiwnymi turystkami naraz. Ale oczywiście tym, co napędza fabułę, są łowy na dziewczyny. Cóż, życie prawiczka okazuje się równie ciężkie za granicą.

Wulgarne bajki z morałem

Hipokryzja to hołd, jaki występek składa cnocie. Gdy sobie o tym przypomnimy, okaże się, że właściwie komedie w stylu „American Pie" czy „Seksualni, niebezpieczni" uznać można za szczyt hipokryzji. Z jednej strony są to niby-opowiastki poczciwe i z tradycyjnym morałem – na końcu okazuje się, że dziewczyny to nie tylko ich piersi, że trzeba szanować cudze uczucia, że seks ma sens tylko wtedy, gdy znajdzie się tę jedyną lub tego jedynego.

Z drugiej strony, zbrojni w wymówkę końcowego morału twórcy młodzieżowych seks-komedii nie cofają się przed najgrubszymi, najbardziej wulgarnymi żartami z wykorzystaniem wszelkich wydzielin ludzkiego ciała, z lubością filmują ledwo osłonięte kobiece krągłości, a epickie popijawy reklamują jako pyszną zabawę. Zachowują się więc jak moraliści, którzy by pokazać, jak wielkim złem jest pornografia, najchętniej zaprosiliby do wspólnego oglądania maratonu filmów hard core.

Długa historia złego smaku na dużym ekranie to temat na osobną opowieść. Co niepokoi i zwraca uwagę w najnowszej fali młodzieżowych sekskomedii, to fakt, że wynikają z nich same smutne rzeczy. Po pierwsze, światy dorosłych i nastolatków oddzieliły się od siebie zupełnie. Nigdy nie były sobie bliskie, lecz teraz to już dwie osobne planety. Zwykłe porozumienie między plemionami jest niemożliwe, nie mówiąc już o próbie podpowiedzi, pomocy lub sugestii. Rodzic nie jest już nawet przynudzającym mentorem, to raczej frajer, którego trzeba doić, jak się da, a jeśli się nie da, to przynajmniej omijać z daleka.

Idźmy dalej – w świecie bez autorytetów drogowskazem są mass media i filozofia tu i teraz. Skoro istnieją (a że istnieją, wiadomo przecież z reklamy i z telewizji) środki gwarantujące natychmiastowe chudnięcie, piękno, orgazm i w ogóle wszystko bez wysiłku, jak tu nie wierzyć, że da się znaleźć taki magiczny klucz do relacji męsko-damskich (nie na darmo w jednej z części „American Pie" trwają poszukiwania magicznej „księgi miłości" gwarantującej sukces amatorom niewieścich wdzięków).

Jednocześnie druga rewolucja obyczajowa, jaką przyniósł Internet, sprawiła, że seks jest wszędzie: na portalach społecznościowych, w programach MTV o tym, kto z kim ma się przespać, na pornograficznych i prywatnych stronach WWW, a także... w komórkach nastolatków nagrywających swoje pierwsze doświadczenia erotyczne. W tym świecie nagle okazuje się, że „teenage sex comedies" to wręcz konserwatywne ramoty, bo prezentują jako zakazany owoc coś, co jest codziennością XXI w. już dla gimnazjalistów. Coraz trudniej więc będzie przekonać widzów, że kilku wyrośniętych chłopów pod dwudziestkę śni po nocach o utracie dziewictwa w ostatnie przed studiami wakacje.  Co zatem nastąpi po młodzieżowych sekskomediach nocy letniej?

Kierunek wytyczył film (producenci twierdzą nawet, że komedia) „Projekt X" (reż. Nima Nourizadeh), który wszedł do polskich kin 11 maja. Tu nie potrzeba już wymówki w postaci balu maturalnego czy kawalerskiego wieczoru, nie ma też mowy o morale czy katharsis. Fabuła jest prosta: trzech małolatów organizuje gigantyczną imprezę, bo pożąda sławy. Efektem ich starań jest dwugodzinna orgia przemocy, zażywania narkotyków, nadużywania alkoholu, kopania się po genitaliach i puszczania okolicy z dymem. Ot, i wszystko – chcieliście przyszłości, to ją macie. Kto by pomyślał, że tak szybko przyjdzie nam zatęsknić za „American Pie".

Znacie? To posłuchajcie – było sobie kilku przyjaciół, z których jeszcze żaden nigdy nie zaznał seksu, a wszyscy bardzo by chcieli. Teraz nadarza się okazja, bo zbliżają się pierwsze dorosłe wakacje, bal maturalny, 18. urodziny albo po prostu rodzice zostawiają na weekend wolną chatę. To wydaje się znakomitą okazją do tego, by przyjaciele zajęli się najważniejszą rzeczą w swoim nastoletnim życiu, czyli dziewictwem. Jak to zrobić? Zorganizować imprezę lub przynajmniej dostać się na imprezę, podczas której wszystko będzie już łatwe – szczególnie dziewczęta.

Pozostało 94% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu