Znacie? To posłuchajcie – było sobie kilku przyjaciół, z których jeszcze żaden nigdy nie zaznał seksu, a wszyscy bardzo by chcieli. Teraz nadarza się okazja, bo zbliżają się pierwsze dorosłe wakacje, bal maturalny, 18. urodziny albo po prostu rodzice zostawiają na weekend wolną chatę. To wydaje się znakomitą okazją do tego, by przyjaciele zajęli się najważniejszą rzeczą w swoim nastoletnim życiu, czyli dziewictwem. Jak to zrobić? Zorganizować imprezę lub przynajmniej dostać się na imprezę, podczas której wszystko będzie już łatwe – szczególnie dziewczęta.
Powyższy schemat idealnie pasuje do zdecydowanej większości filmów określanych jako „seksualne komedie dla nastolatków", gatunku tyleż popularnego, co samopowtarzalnego. I żywotnego – w końcu żaden z epitetów przewijających się często w recenzjach (wulgarne, obsceniczne, głupie, żenujące) nie dał rady złożyć gatunku do grobu.
W polskich kinach oglądać możemy właśnie dwa najnowsze sztandarowe tytuły tego nurtu, które z całą pewnością zapiszą się w historii kina popularnego choćby z tego powodu, że każdy z nich jest słodko-gorzkim zakończeniem pewnej epoki.
Szarlotka po amerykańsku
„American Pie: zjazd absolwentów" („American Reunion", reż. Jon Hurwitz, Hayden Schlossberg) to zamknięcie serii, którą w roku 1999 z olbrzymim sukcesem zapoczątkowała komedia „American Pie". Powstało w jej ramach łącznie osiem filmów: cztery trafiły do kin (w tym najnowszy), a cztery od razu do dystrybucji na DVD. Produkcje kinowe łącznie kosztowały około 150 mln dol., a zarobiły niemal 900 mln. Czyni to z cyklu najbardziej kasową serię „sex comedies" wszech czasów.
W pierwszej części poznaliśmy czterech chłopaków kończących właśnie liceum w zachodnim Michigan. Przyrzekli sobie kiedyś, że stracą dziewictwo przed końcem szkoły i za wszelką cenę chcą dotrzymać obietnicy. W części drugiej ta sama ekipa spotkała się podczas pierwszych wakacji w college'u, a w części trzeciej – podczas przygotowań do ślubu jednego z głównych bohaterów. Seria wykreowała kilka gwiazd młodzieżowego kina popularnego. Przede wszystkim Jasona Biggsa (jako Jima Levensteina) oraz Seanna Williama Scotta (jako grubiańskiego Stiflera). Nadała też nowego rozpędu karierom Alyson Hannigan (dziś gwieździe serialu „Jak poznałem waszą matkę") i Eugene'a Levy'ego (ojciec Jima), kanadyjskiego komika, który nagle w wieku 53 lat stał się prawdziwą sławą i jako jedyny zagrał we wszystkich ośmiu filmach serii „American Pie".