Za krągła dla Hollywood

Wywiad z Monicą Bellucci, włoską aktorką, która wystąpiła w reklamie polskiej wody mineralnej

Aktualizacja: 21.04.2013 11:36 Publikacja: 20.04.2013 01:01

Za krągła dla Hollywood

Foto: AFP, Alberto Pizzoli Alberto Pizzoli

Artykuł z archiwum tygodnika Uważam Rze

Z czym ostatnio kojarzy się pani Polska?

(śmiech!) Wiem, do czego pani zmierza... Oczywiście, że z wodą mineralną Cisowianka. Reklamuję ją, ale wcześniej sprawdziłam, że to naprawdę bardzo smaczna woda. Szkoda, że zdjęć nie kręciliśmy w Polsce, ale w uroczym włoskim miasteczku Portofino. Ubrana w białą zwiewną sukienkę i ażurowy kapelusz spaceruję w upalny dzień po starych uliczkach, popijając Cisowiankę.

Podobno twórcy tej reklamy od początku myśleli o pani, bo kojarzy się pani z dobrym stylem, klasą i elegancją. No i nie bez znaczenia jest fakt, że promuje pani tak prestiżowe marki, jak Dolce & Gabbana, Dior, Cartier.

Dziękuję. To miłe, że tak jestem postrzegana. W tej chwili faktycznie mam na sobie garnitur z kolekcji Dolce & Gabbana, ale już koszulę pożyczyłam od Vincenta Cassela, mojego męża. Czuję się w niej bezpieczniej i bliżej niego.

Tworzycie dość nietypową rodzinę.

Oboje jesteśmy aktorami i mamy dwie małe córeczki: sześcioletnią Deve i trzyletnią Leonie. Wcześniej dawaliśmy sobie o wiele więcej wolności, żyliśmy trochę jak single. Teraz nasze życie się zmieniło, choć nadal sporo podróżujemy, ale bardziej się wspieramy przy opiece nad dziewczynkami. Ja późno, tuż przed 40-tką zdecydowałam się na macierzyństwo, ale dzięki temu nie mam teraz poczucia winy, że tracę coś z mojej kariery, gdy zajmuję się wychowywaniem dzieci. Co więcej, myślę, że stałam się lepszą aktorką. Mimo to nie gram już – tak jak kiedyś – trzech filmów rocznie. Ograniczyłam się do udziału w jednym. No i stałam się bardziej wybredna.

Zaciekawiło mnie, dlaczego zgodziła się pani zagrać w najnowszym filmie Irańczyka Bahmana Ghobadiego „Czas nosorożca". Czy to teraz moda wśród zwłaszcza francuskich aktorek (Binoche, Huppert) na egzotycznych reżyserów?

Nie wiem, czy to moda. Myślę, że raczej wyraz tęsknoty za odmiennością, chęć spróbowania czegoś nowego, kontakt z inną kulturą i wrażliwością. Zagrałam Minę, żonę kurdyjskiego poety, które to małżeństwo w wyniku rewolucji w Iranie traci cały dobytek i trafia na wiele lat do więzienia. To przepiękna love story, historia lojalności i zaufania. Wielu dziennikarzy było zaskoczonych, że zdecydowałam się zagrać Irankę. Uważali, że jako Europejka żyjąca w dobrobycie i kobieta wolna, niezależna, nie poradzę sobie z tę kreacją. A tymczasem ja doskonale Minę rozumiem. Sama bowiem pochodzę z Włoch, kraju, gdzie jeszcze 60 lat temu mąż mógł zabić żonę i nie ponosił za to żadnej odpowiedzialności. Nazywało się to „zbrodnią z namiętności". A na Sycylii jeszcze i teraz kobiecie, która nie jest dziewicą, trudno znaleźć męża. Rozumiem więc kobiety, które walczą o swoje prawa.

Podobno nauczyła się pani języka farsi?

(śmiech) Tak. Na szczęście dialogów nie było w tym filmie zbyt wiele. Aktorzy i aktorki irańskie są mistrzami w posługiwaniu się językiem ciała, mimiką twarzy, wyrazistością spojrzenia. Jednak kiedy mówiłam w farsi, nie mogłam mieć akcentu. Publiczność musiała uwierzyć, że jestem Iranką. Dlatego miałam intensywne lekcje z nauczycielem.

Zjawiskowa uroda pomaga w tym zawodzie czy przeszkadza?

Nie ukrywam, że o tym, iż ze studentki prawa stałam się modelką, a potem aktorką, zadecydowała uroda. W końcu ktoś wybrał moje zdjęcia. Jednak kiedy z wybiegu trafiasz przed kamerę, to wygląd nie jest najważniejszy. Liczy się osobowość, intuicja, wrażliwość. Właściwie to początkowo uroda mi przeszkadzała. Kiedy dostałam rolę w amerykańskim filmie „Podejrzany" z Morganem Freemanem, to ten spytał: „czy ty w ogóle umiesz grać?". Sporo czasu zabrało mi przekonanie reżyserów, że mam to „coś". Może stąd wzięła się także moja odwaga i determinacja angażowania się w projekty trudne, kontrowersyjne, jak choćby w „Nieodwracalne" Gaspara Noé.

Sporo pani ryzykowała. Mogła pani po tym filmie już nigdy nie dostać żadnej propozycji.

Wiem. Kiedy mój mąż Vincent zobaczył w kinie scenę gwałtu, to się popłakał. Nie chciałam, by był wtedy ze mną na planie. Nigdy nie żałowałam, że zaufałam Gasparowi. Od „Nieodwracalnych" moja kariera nabrała rozpędu.

Jednak międzynarodową sławę przyniosła pani „Malena" Giuseppe Tornatore. To otworzyło drzwi do Hollywood. Tymczasem została pani w Europie.

Tak. Nie mieszczę się w tamtejszych standardach szczupłości (śmiech). Bardziej odpowiada mi sposób kręcenia filmów w Europie, gdzie ekipa zwykle zaprzyjaźnia się ze sobą, nie jest tak liczna i nie pracujemy pod presją czasu i pieniędzy, a więc możemy robić przerwy, celebrować posiłki i dyskutować o kinie. No i najważniejsze – dla aktorek po 40-tce Europa ma do zaoferowania o wiele więcej ciekawych ról.

Artykuł z archiwum tygodnika Uważam Rze

Z czym ostatnio kojarzy się pani Polska?

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta