Reklama

Biletu na księżyc Jacka Bromskiego na festiwalu w Gdyni

Gdynia 2013. Festiwal zbliża się do końca, jutro jurorzy wydadzą werdykt, a filmy zaskakują wysokim poziomem – pisze Barbara Hollender

Aktualizacja: 12.09.2013 19:44 Publikacja: 12.09.2013 19:17

„Bilet na Księżyc"

„Bilet na Księżyc"

Foto: Festiwal Filmowy w Gdyni

Wczoraj na festiwalu odbył się pokaz „Biletu na księżyc" Jacka Bromskiego – ostatniego z konkursowych filmów, które nie trafiły jeszcze do kin.

Rok 1969. W miasteczku na południowo-wschodnim krańcu Polski chłopak rozwozi mleko. W radiu lecą wiadomości: Amerykanie przygotowują się do wystrzelenia Apollo 11, wkrótce pierwszy człowiek ma postawić nogę na Księżycu. A tu życie toczy się swoim torem. Adam dostaje powołanie do wojska. Ma odbyć służbę w Marynarce Wojennej. Jego starszy, znający życie brat Antoni postanawia odwieźć go do jednostki na Wybrzeżu.

Bromski zrobił film drogi. Chłopaki jadą koleją i autostopem, przez Tarnów, Kraków, Zabrze do Świnoujścia. Odwiedzają byłą dziewczynę Antoniego i jego dawnych kumpli z wojska. Dla Adama ta podróż jest rodzajem inicjacji, wejścia w dorosłość. Dla widza – podróżą przez PRL. Siermiężny, pełen korupcji kraj, gdzie wszystko się „załatwia".

Ten świat Bromski pokazał bardzo prawdziwie. Nie ma komediowego przerysowania jak u Barei ani absurdalnej ironii jak w „Rejsie" Piwowskiego. Są szare ulice, zapyziałe mieszkania, brudne toalety w pociągu, pensjonat w Świnoujściu z wczasowiczami z FWP, nadmorska restauracja Albatros z dancingiem i striptizerką.

Bromski wychwytuje klimaty PRL-u: zwinięte banknoty, które sprawiają, że rzeczy niemożliwe stają się możliwe, cwaniactwo, niechęć do Wielkiego Brata i powtarzane przez ulicę żarty w stylu: „Przyjaźń w RWPG? My dajemy ruskim mięso, a oni w zamian biorą od nas węgiel".

Reklama
Reklama

Mamy też zabawny epizod z Andrzejem Grabowskim jako konduktorem, który przeszedł szkolenie i wie, „o kim ma pisać raporty i kto stanowi zagrożenie dla ustroju", opowieści o życiu i przesycone polityką pogaduchy przy wódce.

Tak wtedy się rozmawiało. Rzeczywistość końca lat 60. jest przeraźliwie zwyczajna, a film przypomina lekcję historii społecznej dla młodych. Końcówka zaskakuje, ale... oparta jest na autentycznych wydarzeniach.

Nie zazdroszczę jurorom. W tym roku wybranie zwycięzcy jest trudne. Były rozliczenia z przeszłością i mocne opisy współczesności, subtelne opowieści o uczuciach, sztuce, prawie do inności, pokonywaniu własnych słabości. „Ida", „Papusza", „Imagine", „Chce się żyć", „W imię... ", „Drogówka", „Płynące wieżowce", „Miłość" – nie starcza miejsca, by wymienić wszystkie tytuły. Każdy z tych filmów jest niebanalny, w każdym rozkwitają aktorzy, tworząc kreacje.

Wczoraj na festiwalu odbył się pokaz „Biletu na księżyc" Jacka Bromskiego – ostatniego z konkursowych filmów, które nie trafiły jeszcze do kin.

Rok 1969. W miasteczku na południowo-wschodnim krańcu Polski chłopak rozwozi mleko. W radiu lecą wiadomości: Amerykanie przygotowują się do wystrzelenia Apollo 11, wkrótce pierwszy człowiek ma postawić nogę na Księżycu. A tu życie toczy się swoim torem. Adam dostaje powołanie do wojska. Ma odbyć służbę w Marynarce Wojennej. Jego starszy, znający życie brat Antoni postanawia odwieźć go do jednostki na Wybrzeżu.

Reklama
Film
Nie żyje wielki artysta dokumentu Marcel Łoziński
Film
Nie żyje Terence Stamp. Słynny aktor miał 87 lat
Film
Narnia wraca na ekran z Meryl Streep. Reżyseruje autorka sukcesu „Barbie"
Film
Nie żyje krytyk filmowy Andrzej Werner
Film
Niedoszły Bond na tropie Laury Palmer z Yosemite, czyli serial „Dzikość” Netflixa
Reklama
Reklama