Wszystkim, którzy zdążyli już zatęsknić za urlopowymi upałami, polecam niskobudżetową amerykańską komedię „Najlepsze najgorsze wakacje" autorstwa duetu scenarzystów, aktorów i producentów – Nata Faxona i Jima Rasha.
Tym filmem tegoroczni zdobywcy Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany („Spadkobiercy") zadebiutowali z powodzeniem jako reżyserzy. Jego oryginalny tytuł „The Way, Way Back" nawiązuje do kanapy, specyficznie umiejscowionej w starych krążownikach szos. Siedzący na niej pasażer jest odwrócony tyłem do kierunku jazdy i odizolowany od pozostałych osób, z którymi podróżuje.
To życiowa sytuacja 14-letniego Duncana (Liam James), Wraz z niedawno rozwiedzioną matką, Pam (Toni Collette), jej nowym partnerem Trentem (Steve Carell) i jego nastoletnią córką (AnnaSophia Robb) jadą na wakacje do nadmorskiego domku Trenta.
Pam, pełna nadziei na udany nowy związek, liczy, że wspólnie spędzone wakacje w naturalny sposób przyczynią się do wzajemnego poznania i scalą zawiązującą się rodzinę. Zamknięty w sobie, nieśmiały i tęskniący za ojcem, który go porzucił, Duncan ma co do tego uzasadnione wątpliwości. Trent okazuje się antypatycznym, zadufanym, pozbawionym empatii facetem, który zawsze wie, co dla kogo najlepsze, i chce o wszystkim decydować sam. Najgorsze jest, że zupełnie nie zdaje sobie sprawy, jakim jest człowiekiem. Jeszcze w samochodzie, przed wypakowaniem bagaży, serwuje Duncanowi okrutną diagnozę: ocenia go jako człowieka na 3 w skali 1 do 10. (To podobno autentyczne życiowe doświadczenie Jima Rasha).