Filmowe pasaże: Superglina kontra Robocop

Mamy na ekranie nową wersję Robocopa Paula Verhoevena, dziś już klasyka fantastycznego kina akcji, z 1987 r.

Publikacja: 19.02.2014 17:12

Filmowe pasaże: Superglina kontra Robocop

Foto: materiały prasowe

Red

W historii policjanta, który zabity zmartwychwstaje dzięki nowoczesnej technologii, by jako cyborg, szukać zemsty na ulicach Detroit przyszłości, holenderski reżyser zawarł utrzymaną w sardonicznym stylu satyrę na Amerykę ery Reagana.

To nie stroniące od drastyczności wybuchowe kino akcji, podejmowało również temat, który nawiedzał reżysera od dzieciństwa: co by było, gdyby historię Chrystusa potraktować w realistyczny sposób i przenieść ją na ekran, jako opowieść o wskrzeszonym zmarłych człowieku, który powraca by wymierzyć sprawiedliwość grzesznikom.

Robocop, w polskich kinach wyświetlany jako Superglina, był więc ubranym w szaty ironicznego kina akcji moralitetem ukazującym probabilistyczną wizję urealnienia archetypicznych, religijnych wzorców. Poza tym był brawurowo wyreżyserowanym, zagranym (na czele ze znakomitym Peterem Wellerem w tytułowej roli), zmontowanym (sekwencje ukazujące losy bohaterów przeplatały się z telewizyjnymi reklamami i fragmentami dziennika TV, nadającymi całości rodzaju groteskowego „montażu atrakcji") filmem, wyznaczającym standardy ambitnemu kinu akcji lat 80.

Zresztą i później Verhoeven nie odpuszczał – realizując jeszcze dwa, brawurowe filmy s-f: Pamięć absolutną i Żołnierzy kosmosu. Okiem „filmowego Brueghela" (drastyczność przemieszana z komizmem – stały element poetyki reżysera miała swe korzenie w wojennych przeżyciach Verhoevena, gdy ten przeżył alianckie bombardowanie swego miasta), ukazując szaleństwa współczesnego świata ukryte w futurystycznych dekoracjach. Co ważne stary Robocop miał też swój metafilmowy wymiar (zresztą, jak i inne filmy Verhoevena, jego słynny Nagi instynkt był przecież przetworzeniem hitchcockowskiego Zawrotu głowy. Otóż główny bohater filmu po oddaniu strzału, chował broń jak rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu, kręcąc młynka pistoletem na palcu. I kiedy zostaje przemieniony w pół-człowieka, pół-maszynę, właśnie po takim geście rozpoznaje go jego koleżanka z policji, której interwencja budzi w Robocopie ludzkie odruchy, prowadząc go do zemsty. A więc western – klasyczny gatunek hollywoodzki (którego transpozycją w dekoracjach kina s-f był stary Robocop) – stawał się w ujęciu Verhoevena synonimem człowieczeństwa, przeciwstawionego bezdusznej, korporacyjnej rzeczywistości Ameryki (niedalekiej) przyszłości (a i też, w jakimś sensie współczesnemu „produkcyjnemu" Hollywoodowi).

Szkoda, że Verhoeven już nie pracuje w Hollywood – po spektakularnej porażce Showgirls, i niezbyt udanych wynikach finansowych Żołnierzy kosmosu – porzucił Fabrykę Snów, by w rodzinnej Holandii oddać się badaniom religioznawczym, które mają na celu doprowadzić do powstania filmu Jezus – człowiek, będącej historyczną weryfikacją nowotestamentowych opowieści, a także przygotowaniem filmowej wersji Biesów (córka Verhoevena jest rusycystką z wykształcenia i podsunęła ojcu pomysł na sfilowanie Dostojewskiego). Zrealizował również skromny film Urodziny, przypominający swe pierwsze, holenderskie dzieła, z Rutgerem Hauerem w roli głównej.

Porównanie nowej wersji Supergliny, opartej na przepisanym przez nowego autora – Joshui Zetumera – scenariuszu filmu Verhoevena – wypada oczywiście na korzyść filmu Verhoevena, jednak nie bez pewnego uznania dla filmu Jose Padilhii. Nowy Robocop jest oczywiście doskonalszy technicznie. Cyfrowa obróbka obrazu robi swoje i już nie widać na ekranie „szwów" między tym, co sfilmowane w rzeczywistości, a filmowane w pamięci komputera. Walka bohatera z gromadą kurczakopodobnych robotów ED-209 wygląda wprost olśniewająco, podobnie jak i laboratoryjne transformacje głównego bohatera w robota. A jednak tutaj tkwi siła i słabość filmu Padilhii – swoją drogą świetnego, brazylijskiego reżysera, twórcy słynnych Elitarnych mówiących o pracy BOPA (uzbrojonej po zęby policji pracującej w rządzonych przez gangi fawelach). Otóż nowy Robocop jest jak jego główny bohater: technika zmaga się w nim z człowieczeństwem, to, co sztuczne mierzy się z tym co ludzkie.

Efektem jest pochłonięcie „elementu" ludzkiego przez technikę i główny dramat bohatera – próba odnalezienia własnego „ja" w momencie jego utraty – pozostaje przytłoczona przez nad wyraz efektowną, trickową stronę filmowego przedsięwzięcia. Innym słowy, filmowy Robocop, jest bardziej „robo", niż „cop" – co powoduje, że w zasadzie nijak nie angażuje emocjonalnie widza, któremu pozostaje podziwiania sprawności warsztatowej techników od efektów specjalnych. Rzecz jasna nie znaczy to, że film Padilhii jest pozbawiony swego rodzaju głębi. Odnajdziemy w nim i satyryczne zacięcie (Ameryka to już nie, jak w filmie Verhoevena, kraj rządzony przez korporacje, Ameryka XXI wieku, to po prostu eksploatująca cały świat korporacja, sprowadzająca człowieka do rangi produktu), problemy natury etycznej (problem mediów niepodzielnie rządzących i manipulujących społeczeństwem), czy psychologicznej (nawet bardziej, niż w filmie Verhoevena pociągnięty jest wątek „rodzinnych" perypetii Murphy'ego – o którego walkę prowadzi jego żona). Jest też odwołanie do klasyki kina (postaci szukającego serca Blaszanego Drwala z nieśmiertelnego Czarnoskiężnika z Oz), jednak Robocop 2014, to wciąż blady cień wielkiej wizji Verhoevena, pozostającej niedościgłym wzorcem dla tego, co najlepsze w amerykańskim kinie gatunkowym.

W historii policjanta, który zabity zmartwychwstaje dzięki nowoczesnej technologii, by jako cyborg, szukać zemsty na ulicach Detroit przyszłości, holenderski reżyser zawarł utrzymaną w sardonicznym stylu satyrę na Amerykę ery Reagana.

To nie stroniące od drastyczności wybuchowe kino akcji, podejmowało również temat, który nawiedzał reżysera od dzieciństwa: co by było, gdyby historię Chrystusa potraktować w realistyczny sposób i przenieść ją na ekran, jako opowieść o wskrzeszonym zmarłych człowieku, który powraca by wymierzyć sprawiedliwość grzesznikom.

Pozostało 89% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu