Nagroda Europejska, brytyjska BAFTA, nagrody krytyków całego świata, a teraz niemal stuprocentowy kandydat do Oscara. Joshua Oppenheimer pokazuje bezkarność politycznej zbrodni w zdemoralizowanym systemie, pyta o odpowiedzialność człowieka za swoje czyny.
W 1965 r. w Indonezji zamordowano, według różnych statystyk, od 1 do 2 mln ludzi oskarżanych o komunizm. Mało wówczas znany generał Suharto oskarżył Partię Komunistyczną Indonezji o próbę przeprowadzenia zamachu stanu. Zaczęła się rzeź, którą przez całe lata, nawet po upadku reżimu Suharto, okrywała tajemnica. Joshua Oppenheimer wrócił do tych wydarzeń.
Techniki zabijania
Ten 39-letni, mieszkający w Danii, Amerykanin, od ponad dekady pracował nad serią filmów o Indonezji. W czasie kręcenia jednego z nich natknął się na ocalałych z rzezi 1965 r. Zaczął zbierać informacje. Dotarł do zbrodniarzy, którzy masowo zabijali. Namówił ich, by wystąpili w filmie, odtwarzając sceny mordów.
– Szybko zrozumiałem – mówi – że w „Scenie zbrodni" nie powinienem pytać, co stało się w 1965 roku, lecz jak to możliwe, że mordercy pozostają na wolności i chwalą się swoimi czynami. Odnalazł kilkudziesięciu zabójców. Skupił się na kilku. Wysoki, kostyczny starszy mężczyzna to Anwar Congo. W połowie lat 60. był przestępcą, zarabiał też jako konik sprzedający bilety do kina. W czasie masakry stał się szefem brygad śmierci. Uśmiechnięty, jowialny grubas to Herman Koto, który z nim pracował. – Chcemy opowiedzieć młodym, kim byliśmy – mówią obaj.