Zacznijmy od nowa - recenzja filmu

John Carney w filmie „Zacznijmy od nowa" dowodzi, że muzyka to remedium na wszystko. Od piątku na ekranach – pisze Monika Małkowska.

Aktualizacja: 03.07.2014 19:23 Publikacja: 03.07.2014 19:17

Keira Knightley (Gretta) śpiewa i gra na gitarze tak, jakby wychowała się w Nashville

Keira Knightley (Gretta) śpiewa i gra na gitarze tak, jakby wychowała się w Nashville

Foto: Kino Świat

Ten obraz naszpikowany jest aluzjami i odniesieniami do ponadczasowych hitów filmowych i muzycznych, lecz w tak dyskretny sposób, że nie wydaje się kalejdoskopem powtórek. Niemniej, oglądając „Zacznijmy od nowa", odnosimy wrażenie, że już skądś znamy te pomysły. A może tylko wiemy, że muzyka ma terapeutyczne działanie?

Masz fazę, bierz się do roboty! Ta przyjacielska rada kopniak skłania załamaną miłosnym zawodem Grettę do pracy twórczej. To zaś pomaga dziewczynie odbić się od dna, zrobić karierę, a nawet... nie, tego nie zdradzę, ale na pewno się każdy domyśli.

Banał? No pewnie, po całości. Mimo to oglądałam „Zacznijmy od nowa" (w oryginalnej wersji tytuł brzmi znacznie lepiej, jak werbel: „Begin again") bez zniechęcenia. Bo choć fabuła cienka jak bibułka do skręta (jest powód do tego porównania), to przecież dialogi nie obrażają naszej inteligencji, sceny nie ociekają kiczem, a gra głównych i drugoplanowych bohaterów na wyżej niż przyzwoitym poziomie.

Keira Knightley śpiewa i gra na gitarze tak, jakby wychowała się w Nashville. Mark Ruffalo, filmowy Dan, każe nam wierzyć, że zjadł zęby na muzycznej produkcji, a ich branżowe otrzaskanie uwiarygodniają występujący w filmie zawodowcy: Adam Levine z zespołu Maroon 5 i raper Mos Def, a także wirtuozi klasyki.

John Carney, irlandzki specjalista od niskobudżetowych filmów, poszedł za ciosem swego Oscarowego „Once" i po raz drugi osadził akcję filmu w środowisku muzycznym, z którym ma zresztą zawodowe związki. Jednak w „Zacznijmy od nowa" naprawdę sięgnął po coś nowego – zdradził Brytanię i przeniósł akcję za wielką wodę. Zrealizował filmowy hymn na cześć Nowego Jorku, przyjaźni oraz sztuki.

Co pozwala zakwalifikować obraz do komedii romantycznych z gatunku „lekkie kino letnie"? Otóż nośnikiem pozytywnej energii okazuje się muzyka i ludzka życzliwość, a wymiana zdań pomiędzy bohaterami często gęsto serdecznie bawi. Jasne, nie mogło się obyć bez wątku miłosnego, lecz w tym przypadku chodzi o zranione uczucie, bez oczywistego happy endu.

Historia nieśmiałej Angielki imieniem Gretta, obdarzonej talentem literackim i małym, acz miłym dla ucha, głosikiem, którą źle potraktował gwiazdor estrady, stała się pretekstem do wykreowania niezwykłej nowojorskiej symfonii, takiej współczesnej „Rhapsody in blue". Gershwina zainspirowały mechaniczne odgłosy oraz jazz – w filmie Carneya także do głosu dochodzą rozmaite źródła dźwięków, od klasycznej gitary, klawiszy i skrzypiec po... piski opon, klaksony, ludzką wrzawę. Przypomina się utwór Neila Diamonda „Beautiful Noise" (1976), nagrany z podobnymi efektami fonicznymi.

U Irlandczyka „piękny hałas" w nowojorskiej scenerii rozbrzmiewa prawie przez dwie godziny. Kilkanaście piosenek zostało skomponowanych specjalnie do filmu (autor Gregg Alexander, frontman New Radicals). Znakomity jest moment kaptowania członków kapeli: tworzą ją instrumentaliści, którzy się nudzą w pracy, gwarantującej dochody, lecz wyzbytej kreatywności i przygody. To niemal cytat z „Blues Brothers".

Carney wprowadza też element dydaktyki, pokazując, jak powstaje muzyka, jak zmienia się jej klimat i sens, gdy dochodzą poszczególne instrumenty (odniesienie do „Bolera" Ravela). Reżyser zastosował najprostszy z możliwych chwytów: w scenie klubowej, gdzie nieco napity Dan wyobraża sobie, jak zaaranżowałby skromniutką balladę wykonywaną przez Grettę. Producent po przejściach nadal ma ucho do „pereł", z których wyławiania znana była jego wytwórnia. Nie potrafi jednak dostrzec wrażliwości córki, z którą pogodzi go dopiero... no, cóż by innego, jak nie muzyka?

Ten obraz naszpikowany jest aluzjami i odniesieniami do ponadczasowych hitów filmowych i muzycznych, lecz w tak dyskretny sposób, że nie wydaje się kalejdoskopem powtórek. Niemniej, oglądając „Zacznijmy od nowa", odnosimy wrażenie, że już skądś znamy te pomysły. A może tylko wiemy, że muzyka ma terapeutyczne działanie?

Masz fazę, bierz się do roboty! Ta przyjacielska rada kopniak skłania załamaną miłosnym zawodem Grettę do pracy twórczej. To zaś pomaga dziewczynie odbić się od dna, zrobić karierę, a nawet... nie, tego nie zdradzę, ale na pewno się każdy domyśli.

Pozostało 83% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu