Odszedł nagle, 29 grudnia 2023 roku. W warszawskim szpitalu, do którego trafił na rutynowe badania. To był dla jego bliskich szok. Dopiero po pięciu dniach na stronie Stowarzyszenia Filmowców Polskich ukazała się informacja, że nie żyje Leszek Wosiewicz.
— Zawsze żyłem na ruchomych piaskach, szukając czegoś, na czym można się oprzeć — powiedział mi kilka lat temu. — Od czasu do czasu znajdowałem kamień, na którym przysiadałem. Ale to były krótkie okresy. Myślę, że dopiero teraz buduję bazę, uczę się rozpoznawać rzeczywistość, rozgraniczać dobro od zła. Szukam Boga, który to wszystko scala. W niespokojnym czasie wiara jest bardzo ważna. U siebie na wsi budzę się rano i wiem, co będę robił w ciągu dnia. I to uznaję za definicję mojej wolności — mówił.