Ważne festiwale filmowe zaczną coraz bardziej odczuwać skutki strajku aktorów. Nie przyjeżdżają na nie gwiazdy, które zawsze przyciągają publiczność i dziennikarzy. Pierwszą ważną „ofiarą” strajku stał się już jeden z najważniejszych europejskich festiwali w szwajcarskim Locarno. Wczoraj, 2 sierpnia, podczas otwarcia tej imprezy nagrodę za całokształt twórczości miał odebrać Riz Ahmed, brytyjski aktor pakistańskiego pochodzenia nominowany do Oscara za rolę tracącego słuch perkusisty w „Sound of Metal”, laureat Emmy  za występ w serialu HBO „Długa noc”. Artysta przysłał list: „Dziękuję Festiwalowi Filmowemu w Locarno za ten niesamowity zaszczyt. Przepraszam, że nie mogę być dzisiaj z wami. Biorę udział w strajku swojego związkiem, który walczy o prawa i uznanie należne nam za nasz wkład artystyczny i chroni najsłabszych spośród nas. To bardzo ważna walka i mam nadzieję, że wszyscy to zrozumiecie”. Po odczytaniu oświadczenia widzowie zaczęli bić brawo.

Czytaj więcej

Strajk w Hollywood. Średnie wynagrodzenie aktora o 5 dolarów niższe od innych branż

Organizatorzy festiwalu w Locarno mieli nadzieję, że przyjedzie Cate Blanchett, by uświetnić zamykający festiwal pokaz filmu „Shayda” Noori Niasari. Film jest opowieścią o młodej Irance, która razem ze swoją sześcioletnią córką trafia do australijskiego przytułku dla bezdomnych kobiet. Blanchett miała przyjechać do Locarno nie jako aktorka, lecz jako producentka. Niestety, nie chciała pokazać się na festiwalu nawet w takim charakterze. Odwołała swój przyjazd tłumacząc się udziałem w strajku aktorów. 

Dziennikarze zwracają uwagę, że Locarno nigdy nie opierało się na amerykańskich gwiazdach. Znacznie poważniejsze są pytania, jak ucierpią z powodu braku gwiazd inne wielkie imprezy filmowe – przede wszystkim w Wenecji, Toronto, Telluride. I wbrew pozorom nie chodzi tylko o blask festiwali. Także, a może przede wszystkim o promocję filmów. Już dzisiaj część producentów premiery kinowe swoich tytułów przenosi na następny rok.