Serial "Warszawianka". Na karuzeli życia

„Warszawianka” Jakuba Żulczyka i Jacka Borcucha to świetna odpowiedź na „Czterdziestolatka”.

Aktualizacja: 15.06.2023 15:11 Publikacja: 15.06.2023 03:00

Borys Szyc w „Warszawiance” daje koncert gry aktorskiej

Borys Szyc w „Warszawiance” daje koncert gry aktorskiej

Foto: SkyShowtime

Od 40-latkowej imprezy, a raczej orgii Franka Czułkowskiego, pseudo Czuły, „Warszawianka” się zaczyna.

Bawi się Warszawka i najmłodsze pokolenie widzów zakrzyknie pewnie „sztos!”, z zachwytem oglądając ekranizację scenariusza Jakuba Żulczyka, który ma już na koncie ponad pół miliona sprzedanych książek. W tym 300 tysięcy zekranizowanego „Ślępnąc od świateł”. A także znaczące dla wielu uniewinnienie po procesie, gdy dosadnie („debil”) nazwał Andrzeja Dudę, kiedy prezydent czaił się z gratulacjami dla Joe Bidena.

Czytaj więcej

Czterdziestolatek współczesności, czyli Borys Szyc w „Warszawiance"

Dziadersi lub – by nie kokietować wiekiem – wychowani na „Czterdziestolatku”, i ceniący ten jeden z lepszych polskich seriali, mogą też zobaczyć w „Warszawiance” poza ściechami koki wciąganej ze smartfonów (to w serialach jest już nudne jak socrealizm) przewrotną kontynuację produkcji Jerzego Gruzy i Krzysztofa Teodora Teoplitza.

Doktor swingers

To, że przez pół wieku świat wykonał fikołka i stanął na głowie – widać gołym okiem. W „Czterdziestolatku” oglądaliśmy rodzinę niezbyt rozgarniętego, jednak na tle peerelowskiej nomenklatury w sumie sympatycznego, normalsa i jego rodzinę, przez pryzmat zaś inwestycji Gierka, budowę Trasy Łazienkowskiej i Dworca Centralnego, trendy, mody i absurdy czasów poluzowanego komunizmu, który osiągał poziom śmieszności drobnomieszczaństwa, z jakim kiedyś rzekomo walczył.

W sytuacjach trudnych służył Karwowskiemu radą sąsiad dr Karol Stelmach. Leonard Pietraszak, choć tak to wtedy się nie nazywało, grał wyluzowanego singla i swingersa, który zamiast brać udział w peerelowskim wyścigu szczurów – podrywał panienki, pił koniaczek i cieszył się życiem.

Ten wątek rozwija „Warszawianka”, w postaci zaś „Czułego” można zobaczyć współczesną transformację faceta, który na początku chciał sprostać tradycyjnemu modelowi mężczyzny z żoną, rodziną i dziećmi. Odniósł też sukces jako pisarz, a wcześniej próbował sił w wielu zawodach. Z różnych jednak względów (m.in. narcystyczny ojciec artysta malarz grany przez Jerzego Skolimowskiego; w roli matki Krystyna Janda) niewygodnie czuje się w sformatowanej społecznej ramce.

Czytaj więcej

Sylvester Stallone w „Królu Tulsy” i Arnold Schwarzenegger w „Fubarze”. Niezniszczalni herosi

Nie chce powielać schematu przyjaciela Sanczo (Piotr Polak), którego można uznać za współczesnego Karwowskiego. Jeździ wypasioną furą, ma pieniądze i próbuje wciągnąć „Czułego” do snobistycznej inwestycji pod szyldem „kawiarnia artystyczna”. „Czuły” woli pozostać Don Kichotem i błaga, by nie mieszać przyjaźni z biznesem. Wciąż ma kontrakt na książkę, a w depozycie czekają ogromne tantiemy, woli jednak improwizować kolejne, zaskakujące odcinki serialu życia.

A przecież kibicujemy „Czułemu” nie tylko dlatego, że używa życia w sposób, na jaki nas nie stać. Ciekawe jest to, że to dobry i sympatyczny facet. Lubiany nawet przez byłą żonę (Ilona Ostrowska), imponujący magią wolności córce, którą potrafi nagle, w nocy zabrać z Warszawy na wschód słońca nad morzem. Właśnie dlatego polują na niego najatrakcyjniejsze kobiety, z nadzieją na stabilizację. „Czuły” nie kryje jednak przed nimi, że może zaproponować tylko piękną życiową niestabilność.

Święty Franciszek

Chaplinowskie jest to, że pakuje się w kłopoty i w długi, gdy widzi cierpienie nawet przypadkowo spotkanej osoby i niczym św. Franciszek chce pomóc ludziom i zwierzętom. Wtedy powraca zezowate szczęście: próba bycia dobrym kończy się aferą, za którą trzeba słono zapłacić.

Pieniądze nie są problemem. Szyc koncertowo gra bohatera o ogromnym bogactwie wewnętrznym. Z hipsterskim wąsem, w niedbałym płaszczu, z nastroszoną, niemal kogucią fryzurą. Z błyskiem inteligencji w oku, śmiechem na ustach oraz celnymi ripostami, nawet gdy jest nawalony jak stodoła.

Czytaj więcej

Więcej czasu na streaming przed telewizorem. Pomógł im SkyShowtime

Lawirując na krawędzi, zawsze zdobędzie kasę, a jeśli nawet wyłączą mu prąd – proponuje dziewczynie romantyczną noc przy świecach.

Mechanizm scenariusza jest znakomity. To karuzela nieprzewidywanych ripost rzeczywistości. „Czuły” idzie na dno? Wtedy nawet niepozorni ludzie, którym pomógł, objawiają siłę Bruce’a Lee i spieszą z odsieczą. Tak jak w „Czterdziestolatku” zaglądamy pod podszewkę karier opartych najczęściej na ściemie. Tymczasem stają się trendem lub trickiem na zarobienie milionów.

Tworki czekają

Przezabawna jest sekwencja w agencji PR i spotkanie z influencerką, bo „Czuły” udowadnia, że mniej znaczy więcej. Satyra na cynicznego gwiazdora, który czerpie kasę z finansowego zaplecza PiS-u, chce grać w martyrologicznych produkcjach w zamian za miliony z państwowych spółek – to majstersztyk.

Czytaj więcej

SN: koniec sprawy Żulczyka, który nazwał Andrzeja Dudę "debilem". Kary nie będzie

Tak jak wyprawa w okolice Tworek, do biznesmena, który musi upchnąć na prowincji kontener kłopotliwych gadżetów. Poziom komizmu w dialogach sięga wtedy zenitu (brawo dla Marcina Januszkiewicza), a Żulczyk, Szyc i Borcuch pokazują polski szpital wariatów, w którym warto pytać czy większymi szaleńcami od freaków nie są tak zwani normalsi, którzy zrobią wszystko, żeby zachować pozory szczęścia i dobrobytu.

Refleksji na ten temat mamy co nie miara, ponieważ Żulczyk lubi pofilozofować i snuje narrację nasyconą monologami i refleksjami z ofu o świecie, życiu i miłości. Tyle przynajmniej wynika z pierwszych sześciu odcinków 11-odcinkowej produkcji z udziałem Jadwigi Jankowskiej-Cieślak, Mai Pankowskiej, Marty Ścisłowicz, Marianny Zydek, Jakuba Wieczorka i Jana Peszka.

Premiera już w poniedziałek w SkyShowtime.

Od 40-latkowej imprezy, a raczej orgii Franka Czułkowskiego, pseudo Czuły, „Warszawianka” się zaczyna.

Bawi się Warszawka i najmłodsze pokolenie widzów zakrzyknie pewnie „sztos!”, z zachwytem oglądając ekranizację scenariusza Jakuba Żulczyka, który ma już na koncie ponad pół miliona sprzedanych książek. W tym 300 tysięcy zekranizowanego „Ślępnąc od świateł”. A także znaczące dla wielu uniewinnienie po procesie, gdy dosadnie („debil”) nazwał Andrzeja Dudę, kiedy prezydent czaił się z gratulacjami dla Joe Bidena.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Czy Joker znów podbije Wenecję?
Film
Jakie gwiazdy pojawią się na festiwalu filmowym w Wenecji
Materiał Promocyjny
Film to sport drużynowy
Materiał Promocyjny
120. rocznica urodzin Witolda Gombrowicza na 18. BNP Paribas Dwa Brzegi i premiera srebrnej monety kolekcjonerskiej dedykowanej twórczości Gombrowicza
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Film
Przeboje lipca. Na co chodzimy do kina?