Filmowe premiery. Ludzie w podróży i rewelacyjny Joaquin Phoenix

Samotna kobieta z „Roving Woman”, przeżarty lękiem mężczyzna z „Bo się boi”, japońska dziewczynka, która walcząc z własną traumą próbuje ratować świat z „Suzume” - tak bardzo są różni, a tak bardzo podobne są ich tęsknoty

Publikacja: 21.04.2023 19:48

premiera
Roving Woman

Reż.: Michał Chmielewski
Wyk.: Lena Góra, John Hawkes, Chris Hanley

Młoda kobieta, której związek kończy się gwałtownie, nagle zostaje sama. Okoliczności zerwania są drastyczne, dziewczyna odchodzi spod własnego domu w długiej sukni, bez komórki, pieniędzy i ubrania na zmianę. W ukradzionym aucie zaczyna drogę do nowego życia. Tak zaczyna się „Roving Woman” z Michała Chmielewskiego z Leną Górą w tytułowej roli.

Matka, do której dzwoni z pożyczonej od kogoś komórki, nie ma dla niej ani serca ani czasu. Sara musi sobie radzić sama. Na swojej drodze spotka ludzi tak samo samotnych i zagubionych jak ona, ale i takich, którzy gdzieś na bezdrożach znaleźli swoje szczęście jak bohaterowie „Nomadlandu”. Przeżyje kilka upokorzeń, ale też trochę dobrych chwil, a wszystko to ma ją wzmocnić. Jak piosenki, które właściciel skradzionego samochodu nagrywał dla kobiety o imieniu Mimi. Piękne, pełne czułości i tęsknoty. Przychodzi moment, gdy Sara chce tego mężczyznę odszukać, zwrócić mu samochód.

Znajduje go, ale choć Mimi okazuje się tylko marzeniem i fantazją, „Roving Woman” to nie love story, nie można tu liczyć na zakończenie w stylu „I żyli długo i szczęśliwie”. I mimo kilku słabości scenariuszowych ma w sobie coś wciągającego i hipnotyzującego. Tęsknotę za wiatrem, który można poczuć we włosach i pewien rodzaj akceptacji samotności, znalezienia w niej wartości. Ale też świadomość, że czasem „chce się o tej samotności komuś opowiedzieć”.

Ekran żyje tu w dużej mierze dzięki Lenie Górze, aktorce, która mieszka dziś na stałe w Los Angeles, ale coraz częściej wraca do Polski, bardzo ładny epizod tworzy też w „Roving Woman” John Hawkes, znany m.in. z „Trzech billboardów za Ebbing, Missouri” „Everestu” czy „Lincolna”.

premiera
Bo się boi

Reż.: Ari Aster
Wyk.: Joaquin Phoenix, Parker Posey, Amy Ryan

Zrobiłeś coś niesamowitego. Film jest olśniewający na wielu poziomach – powiedział Asterowi sam Martin Scorsese. – jeden z najniezwyklejszych nowych głosów w światowym kinie”.

36-letni Nowojorczyk, po swoich pierwszych filmach Dziedzictwo. Hereditary” i „Midsommar. W biały dzieńuchodzi za artystę zmieniającego oblicze hororu. Potrafi widza zaskoczyć. Już początek jego nowego filmu „Bo się boi” zapowiada niezwykłą podróż. Z ekranu, jeszcze czarnego, dochodzą dziwne dźwięki, jakby krzyk kobiety. Potem pojawia się przymglony obraz. Jesteśmy świadkami porodu, ale oglądanego przez przychodzące właśnie na świat dziecko. Reżyser już w tej sekwencji daje do zrozumienia, że będziemy patrzeć świat oczami Beau. I że nie będzie to ani łatwe ani przyjemne.

Trzygodzinny „Bo się boi” wciąga widza w świat przeżywającego koszmary tytułowego bohatera. W kolejnych rozdziałach widzimy chłopca, a potem mężczyznę pożeranego przez jego demony. Pierwszym i najważniejszym z nich jest toksyczna relacja z matką. Wyprawa na jej pogrzeb rodzi wspomnienia. Jej wymagania, potem każdy jej telefon pogłębiają paranoję. A przecież na wszystkie strachy i przywidzenia nie pomaga Beau terapia. Leki jeszcze pogarszają jego stan.

Rewelacyjny, jak zawsze, jest w tym filmie Joaquin Phoenix, który tworzy postać przerażonego człowieka, nie dającego sobie rady z życiem, niszczonego przez strach, a jednocześnie zachowującego w oczach jakąś przedziwną łagodność i miękkość. Ostatnie kreacje aktora, m.in. w „Jokerze” Todda Phillipsa, wbijają widza w fotel. W „Bo się boi” świetnie mu partnerują m.in. Patti LuPone jako matka, Zoe Armen Nahapetian jako młody Beau i Lister-Jones jako jego matka z czasów młodości. W stworzeniu świata Beau pomaga też stały współpracownik Astera – operator Paweł Pogorzelski. W „Bo się boi” rzeczywistość miesza on z fikcją i wyobrażeniami, a obraz jest jeszcze świetnie inkrustowany animacją. Aster jest artystą, który niewątpliwie zadziwi widzów jeszcze nie raz. Podobno pisze już następny scenariusz. Znów dla Joaquima Phoenixa.

premiera
Suzume

Reż.: Makoto Shinkai

Choć Makoto Shinkai nie kryje, że jest wielkim admiratorem niedościgłego mistrza anime Hayao Myazakiego, sam też ma na swoim koncie niemałe sukcesy. Hitem na skalę światową stała się w 2016 roku jego animacja „Twoje imię”. W nowym filmie „Suzume” Shinkai czyni swoją bohaterką nastolatkę, która zakochuje się w nieznajomym, spotkanym po drodze chłopaku z długimi włosami. Wiedziona ciekawością, chcąc mu pomóc, przypadkiem odkrywa drzwi, które po otwarciu ściągają na okolicę tragedię. W całej Japonii zaczynają się otwierać podobne tajemnicze wrota, które przynoszą trzęsienia ziemi. Suzume musi zrobić wszystko, by powstrzymać katastrofę. Ten film, skierowany do młodych widzów, jest opowieścią o dojrzewaniu, ale również o stracie, z którą człowiek musi się mierzyć, o próbie pokonania traumy.

Shinkai proponuje kino drogi, na ekranie rozkwitają łąki pełne kwiatów i pną się w górę wieżowce z japońskich miast. Precyzyjna animacja, różnorodni spotykani w podróży bohaterowie, ale przede wszystkim wiarygodna bohaterka i zapisane rysunkiem emocje to największe zalety tego filmu.

Film
Mastercard OFF CAMERA: Kraków zalany słońcem i ciekawymi filmami
Film
Największe katastrofy finansowe Hollywood ostatnich miesięcy. Na liście gwiazdy
Film
Nieznane wywiady papieża Franciszka
Film
Bono gwiazdą Cannes. Na festiwalu odbędzie się premiera dokumentu o muzyku U2
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Film
Film o kocie, który ucieka po gigantycznej powodzi, podbił świat
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne