Wbrew tytułowi film „Po miłość/Pour l’amour” nie ma nic wspólnego z komedią romantyczną. To portret polskiej wsi, inny niż przygody Pawlaków i Karguli, przenikliwe spojrzenie Jana Komasy w „Bożym ciele” czy subtelna opowieść z „Wszystkich naszych strachów” Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta. To również inne spojrzenie na polski alkoholizm niż Wojciecha Smarzowskiego w „Pod Mocnym Aniołem” czy Konrada Aksinowicza w „Powrocie do tamtych dni”.
Najważniejsze jest przełamanie schematu kobiety z patriarchalnej prowincji. Oglądamy tak zwany zwyczajny dom, z którego dzieci wyszły już „na swoje”. Marlenę i jej męża alkoholika. Codzienne przekleństwa, wyzwiska, chamstwo. Kobieta nie wytrzymuje. Chce odejść. Mówi o tym księdzu w konfesjonale. „On nawet teraz jest wypity” – szepcze. „Większość ma w czubie po sobocie” – odpowiada ksiądz. „Ksiądz też jest trochę wypity, co?” – ciągnie kobieta. „Ja dzisiaj trzy msze odprawiam, to jaki mam być?” – rzuca i poucza: „Miłość wszystko przetrzyma, kobieto!”.