Reklama

Niebezpieczne sny o władzy i potędze

Film Paula Thomasa Andersona "Aż poleje się krew" zaczyna się od długiej, 15-minutowej sekwencji nakręconej niemal bez słów. Czarny od mułu i kurzu mężczyzna z determinacją drąży szyby w skalistej ziemi. Chce wyrwać jej skarb – srebro. Trafia na brudną maź, która ma go uczynić bogatym.

Aktualizacja: 28.02.2008 20:03 Publikacja: 28.02.2008 10:46

Niebezpieczne sny o władzy i potędze

Foto: Materiały Promocyjne

Obserwujemy człowieka gotowego zapłacić za sukces każdą cenę. Człowieka, dla którego nie istnieje nic poza ambicją i poczuciem własnej siły.

"Aż poleje się krew" to historia Daniela Plainview, który na początku XX wieku w Kalifornii buduje naftowe imperium. Jest królem miasteczka. Jedynym jego konkurentem w walce o władzę, bogactwo i "rząd dusz" staje się miejscowy duchowny. Są kapłanami innych religii, ale wierności ideom dochowują w podobnie fanatyczny sposób. I wiedzą, że w lokalnej społeczności nie ma miejsca dla nich obu.

Grany przez Daniela Day Lewisa Plainview owładnięty jest snem o potędze. Chce do niej dojść choćby po trupach. Nic się dla niego nie liczy. Dziecko, które samotnie wychował, przestaje pasować do jego wizji, gdy podczas wybuchu szybu zostaje ogłuszone. Chłopiec był mu potrzebny jako wzruszający rekwizyt, kiedy chciał trafić do serc kontrahentów. Potem – kaleki i wymagający opieki – stał się balastem.

Anderson tworzy na ekranie epicką opowieść, która zaczyna się w 1898 roku, a kończy w czasach wielkiego kryzysu. Ale nie zaludnia ekranu setkami statystów, nie buduje wielkich dekoracji. Najważniejszy jest dla niego Plainview. Kamera śledzi każdy jego krok, podchodzi blisko, zagląda mu w oczy. Bo to jest opowieść nie tylko o kapitalizmie. To także wiwisekcja natury człowieka, jego niepohamowanej chciwości i przeraźliwej samotności. Bardzo rzadko widzimy Daniela Plainview w otoczeniu ludzi. Zazwyczaj mamy w tle pustynię. Nawet w zamożnej posiadłości magnat naftowy jest sam.

Amerykańscy krytycy porównywali film do "Obywatela Kane'a". Ale bohater Orsona Wellesa miał swoją "Rosebud". Wspomnienie z dzieciństwa. Plainview jest całkiem wypalony. – Nienawidzę ludzi – mówi. – Chcę zarobić dużo pieniędzy, żeby nie musieć ich znosić.

Reklama
Reklama

Staje się taką bestią, że dystansujemy się od niego coraz bardziej, przestajemy go postrzegać jako postać tragiczną.

Bardzo to przejmujące i niepokojące kino. Nowocześnie zrealizowane, ze znakomitymi zdjęciami Roberta Elswita i świetną ścieżką dźwiękową Jonny'ego Greenwooda, który wykorzystuje muzykę Bartoka, Strawińskiego, Brahmsa. Jestem ciekawa, jaki będzie następny film Andersona.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama