Polacy w poszukiwaniu ziemi obiecanej

Jutro na ekrany wejdzie film Kena Loacha „Polak potrzebny od zaraz” opowiadający o polskich emigrantach w Londynie. Obraz ten powstał w koprodukcji z Polską, a część zdjęć została nakręcona w Katowicach

Aktualizacja: 06.03.2008 02:53 Publikacja: 05.03.2008 18:20

Polacy w poszukiwaniu ziemi obiecanej

Foto: Materiały Promocyjne

Rz: Paul Laverty, scenarzysta, z którym współpracuje pan od ponad dziesięciu lat, mówi, że wasze filmy biorą się „z powietrza”: z notek prasowych, drobnych zdarzeń, rozmów z ludźmi. Jak było z „Polakiem potrzebnym od zaraz”?

Ken Loach:

Żyjemy w czasach wielkich migracji. Nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Wojny, konflikty polityczne i nędza sprawiają, że wielu ludzi zostawia bliskich i wyjeżdża z własnych krajów. Mieszkańcy Ameryki Środkowej i Południowej uciekają do Stanów, ruszają się Afryka, Azja. W ostatnim dziesięcioleciu Wielka Brytania stała się mekką dla obywateli krajów postkomunistycznych. Mieliśmy więc z Paulem wrażenie, że warto pokazać sytuację emigrantów w Londynie. Ci ludzie, którzy nie znaleźli miejsca w swoich krajach, w Anglii są często wykorzystywani przez pracodawców. Ciężko harują, są oszukiwani, żyją w strasznych warunkach.

Czy przygotowując się do tego filmu, poznał pan środowisko pracujących w Londynie Polaków?

Rozmawiałem z emigrantami zatrudnionymi w supermarketach, na budowach. Nie tylko Polakami. A znakomicie spenetrował to środowisko Paul. Trafił m.in. do fabryki w Birmingham, gdzie poznał losy wielu zagranicznych robotników. Ich życie często układało się tak dramatycznie, że gdyby nakręcić o nich filmy, nikt by nie uwierzył, że to prawdziwe historie.

W Polsce pana obraz wchodzi do kin jako „Polak potrzebny od zaraz”, jednak jego oryginalny tytuł brzmi „It’s a Free World” („To wolny świat”). Jego bohaterkami są Angielki sprowadzające emigrantów, także Polaków, do pracy.

Bo opowiadam nie tylko o emigrantach. Także o nas. O systemie, który toleruje albo wręcz opiera się na nieuczciwym pozyskiwaniu taniej siły roboczej. I rządzi się drapieżnymi prawami. Grana przez Kierston Wareing Angie nie jest złą kobietą. Po prostu poddaje się logice biznesu: konkurencja jest ogromna, więc jeśli chce przetrwać na rynku, musi ciąć koszty.

To, co pan pokazuje, uzmysławia widzowi, jaka przepaść dzieli piękne hasła o solidarnej europejskiej wspólnocie od rzeczywistości.

Problemom związanym z emigracją towarzyszy w Anglii potworna hipokryzja. Rząd ustala minimalną płacę, ale potem godzi się na omijanie prawa i przymyka oczy na nieprawidłowości. Bo gdyby wszyscy zarabiali nie najgorsze pieniądze, w kraju wzmogłaby się inflacja, a gospodarka mogłaby stracić równowagę. Tę hipokryzję podsyca prawicowa prasa.

To, że krytykuję brytyjski rząd, wcale nie znaczy, iż nie lubię własnego kraju

Jej dziennikarze piszą, że emigranci na koszt Brytyjczyków leczą się w szpitalach i kształcą swoje dzieci, przez co klasy w publicznych szkołach stają się przepełnione. Ale nie wspominają o tym, że obecność tych ludzi pobudza gospodarkę i że na taniej sile roboczej opiera się wiele przedsiębiorstw. Mamy 25 różnych organizacji, które powinny zajmować się emigrantami, ale to jest fikcja.

Jaki jest – pana zdaniem – stosunek zwyczajnych Anglików do polskich emigrantów?

Większość moich rodaków uważa ich za dobrych i sumiennych pracowników. Ale wszystko ma dwie strony. Emigranci, pracując za niskie stawki, psują rynek – przez nich zaczynają spadać stawki proponowane robotnikom angielskim. A to rodzi niechęć Brytyjczyków. Miłość pracodawców też jest zresztą dość krucha. Kiedy Anglia otworzyła granice, Polacy byli przez nich bardzo mile widziani, bo byli najtańsi. Dzisiaj się to zmieniło. Przedsiębiorcy brytyjscy nie zatrudniają już Polaków tak chętnie jak dawniej, bo na rynku pojawili się przedstawiciele innych nacji, Ukraińcy, Azjaci, którzy pracują za jeszcze mniejsze pieniądze.

W swoich filmach mówi pan często rzeczy niepopularne. Po „Wietrze buszującym w jęczmieniu” jeden z brytyjskich dzienników „Daily Mail” zatytułował recenzję „Dlaczego ten Loach tak bardzo nienawidzi swojego kraju?”. Jak pan przyjmuje taką krytykę?

Nie rozumiem jej. W innym piśmie „The Sun” napisano, że tego filmu w ogóle nie wolno oglądać, że trzeba go zbojkotować. Tymczasem demokracja polega właśnie na tym, że obywatel ma prawo wypowiadać swoje zdanie. A czy ja muszę kochać rząd? To, że go krytykuję, wcale nie znaczy, że nie lubię własnego kraju. Rząd to nie kraj, nie naród. Dlatego – choć jest mi oczywiście przykro – staram się takimi inwektywami nie przejmować.

Powiedział pan kiedyś: „Film nie jest politycznym manifestem ani publicystycznym artykułem”. Jaka jest więc jego rola? Wierzy pan, że sztuka może zmieniać świat i wrażliwość ludzi?

Nie wiem, czy film może cokolwiek zmienić. Ale powinien uświadamiać widzom problemy, poszerzać ich spojrzenie na rzeczywistość, rodzić solidarność z tymi, którzy są krzywdzeni. To właśnie staram się robić.

Ken Loach, reżyser angielski ur. 17 czerwca 1937 roku

Pracował w telewizji BBC, gdzie zrealizował kilkadziesiąt spektakli telewizyjnych, programów publicystycznych i dokumentów. W 1967 r. zadebiutował filmem fabularnym „Czekając na życie”.

Jest twórcą mocnych dramatów społecznych, jak „Riff-Raff”, „Wiatr w oczy”, „Jestem Joe”, „Słodka szesnastka”, a także filmów poświęconych historii i walce o wolność, m.in. „Ziemia i wolność”, „Pieśń Carli”, „Chleb i róże” czy nagrodzony Złotą Palmą w Cannes „Wiatr buszujący w jęczmieniu”.

Swój ostatni obraz „Polak potrzebny od zaraz” nakręcił w koprodukcji z Polską.

Rz: Paul Laverty, scenarzysta, z którym współpracuje pan od ponad dziesięciu lat, mówi, że wasze filmy biorą się „z powietrza”: z notek prasowych, drobnych zdarzeń, rozmów z ludźmi. Jak było z „Polakiem potrzebnym od zaraz”?

Ken Loach:

Pozostało 95% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu