Zaletą takich albumów jest nie tylko to, że odświeżają pamięć o sukcesie. Zdarzenia zamknięte w kadrach i słowach przypominane po miesiącach i latach smakują inaczej. Nie są już daniem głównym, ale niekończącym się deserem po świetnym obiedzie.
To zupełnie inna opowieść niż ta, jaką można było zobaczyć w telewizyjnych transmisjach z Berlina. Gdy jest czas na spokojne spojrzenie w oczy lekkoatletów, na pokazanie zmęczenia, radości i smutku sportowców z odległości, jaką daje dobry obiektyw, widać znacznie więcej.
Staraliśmy się pokazać w tym albumie wiele odcieni emocji na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Od pewności zwycięstwa po złość na siebie Tomasza Majewskiego, zadziwiające połączenie energii i subtelności Anny Rogowskiej, ukrytą wiarę w siebie Anity Włodarczyk. Dostrzegaliśmy gwiazdy mistrzostw – z Usainem Boltem daleko przed resztą – ale także tych, którym się nie udało. Chcieliśmy dotrzeć do tych uczuć mniej oficjalnych, które bledną przysłonięte dekoracją i statystykami.
Bohaterami tego albumu są przede wszystkim sportowcy, zwłaszcza ci, którzy zdobywali medale dla Polski, ale pamiętaliśmy, że w tle wydarzeń sportowych jest też historia, której echa w Berlinie trudno pominąć. Arena mistrzostw, monumentalny stadion pamiętający olimpijski 1936 rok, jest już dziś symbolem nowych, innych Niemiec.
Wielkie sportowe imprezy to także kibice, mieszkańcy miasta oraz jego goście. 11 dni w Berlinie to była okazja, by zobaczyć, ile znaczyło zburzenie muru i jak łatwo Brama Brandenburska może stać się miejscem sportowego pikniku berlińczyków. To były ważne mistrzostwa, warte tego albumu. Przy okazji ktoś może zauważy, że w pracy zagonionych reporterów z aparatem fotograficznym i przenośnym komputerem jest również miejsce na wrażliwość, której codzienny pośpiech nie niszczy.