Jackowi Borcuchowi, rocznik 1970, udało się przypomnieć minioną epokę w sposób, który pozwala ją zrozumieć młodym – nie rażąc kombatanctwem.
Oglądamy czas pierwszej "Solidarności" bez relacji ze Stoczni Gdańskiej i skłóconych dziś działaczy. Normalne, płynące leniwie życie w nadmorskim, garnizonowym miasteczku. Odtworzone z troską o detale – kina z plakatem "Wejścia smoka" i budki z piwem. Sfotografowane wspaniale przez Michała Englerta, który sprawił, że realizm nie wywołuje depresji. Jest magiczny jak pejzaż redy, wydm i spotkanie Basi (Olga Frycz) z Jankiem (Mateusz Kościukiewicz).
Ich uczucie przypomina wschód słońca: rozświetla socjalistyczną szpetotę. Kiedy idą ulicą na tle propagandowych haseł, najważniejsze są nieśmiałe spojrzenia zakochanych. Wrażliwość, nadzieja i marzenia, z którymi wkraczają w dorosłe życie. Janek gra w punkowym zespole. To dodatkowy magnes dla pięknej dziewczyny.
[srodtytul]Noc generała [/srodtytul]
Wydawać by się mogło, że jak wielu nastolatków na świecie przeżyją pierwszą miłość, nie wiedząc, co to przekleństwo geopolityki. Borcuch oszczędza nam jej szczegółów. Ojciec Janka, oficer marynarki (Andrzej Chyra), bąka coś żonie (Anna Radwan), że Ruscy przyjeżdżają na ćwiczenia. To jednak margines.