Ostre rysy twarzy, charakterystyczna łysa czaszka i talent sprawiają, że gdy Ben Kingsley wciela się w rolę mafiosa (m. in. "Bugsy", "Sexy Beast"), zawsze tworzy wyrazistą postać.
W "Mokrej robocie" jest mafijnym oprychem – jako Frank Falenczyk, facet polskiego pochodzenia, pracuje dla polskiego gangu w Buffalo. Co go wyróżnia na tle innych typów spod ciemnej gwiazdy? Pije jak smok. Nie rozstaje się z flaszką, co znacząco wpływa na jakość świadczonych przez niego usług – Frank ledwo może utrzymać nóż lub pistolet w dłoni. W końcu zawala ważną robotę zleconą przez rodzinę. Zamiast zabić szefa irlandzkiej mafii (Dennis Farina), która zagraża interesom Polaków, ucina sobie drzemkę w samochodzie. Krewni mają go dość i wysyłają na odwyk. Falenczyk próbuje dojść do siebie, uczęszczając na spotkania anonimowych alkoholików. Pracuje także w domu pogrzebowym, gdzie przygotowuje zmarłych do pochówku. Tam poznaje Laurel (Tea Leoni), której zmarł ojczym...
Scenarzyści nie wysilili się tworząc postać Polaka-bandyty-alkoholika, który stereotypowo lubi pierogi i kiełbasę. Zabrakło tylko kiszonych ogórków.
Wizerunek Franka był im potrzebny dla uzasadnienia picia na umór głównego bohatera. Poza tym akcja mogłaby równie dobrze rozgrywać się w środowisku np. rosyjskich emigrantów, kontekst kulturowy fabuły nie ma większego znaczenia.
Najistotniejszy jest przewrotnie potraktowany wątek romansowy między Frankiem a Laurel. Oboje są samotni, życiowo porozbijani. Jednak nie należy się spodziewać, że Frank – trzeźwiejąc i budując związek z ukochaną – rzuci swój fach i stanie się lepszym człowiekiem. On będzie się starał zostać lepszym zabójcą! W tych staraniach Franka tkwi czarny humor opowieści, a dzięki grze Kingsley'a pomysł zostaje uwiarygodniony. Aktor z wyczuciem pokazuje, jak Falenczyk otwiera się na innych. Przy tym Kingsley'owi udaje się zaznaczyć pęknięcie postaci. W jego interpretacji Falenczyk podświadomie nie akceptuje tego, co robi.