Myślę, że trzeba też pamiętać, w jakich czasach Jerzy Pawłowski urodził się i dorastał. Jego współpraca ze Służbą Bezpieczeństwa rozpoczęła się niedługo po wojnie, gdy był bardzo młodym człowiekiem. Pewnie nie miał wtedy możliwości wyboru, szantażowano go przeszłością ojca AK-owca. Ale nie sądzę, by jego szpiegowska działalność spełniała oczekiwania mocodawców. Pawłowski miał zbyt niezależną naturę, by skrupulatnie realizować polecenia przełożonych, jego ułańska fantazja nie pomagała w wypełnianiu sekretnych misji. Kiedy zainteresowało się nim CIA, pewnie poczuł się doceniony. Więc przeszedł na drugą stronę i rozpoczął z nimi współpracę. Ale też nie myślę, żeby był niezwykłym źródłem informacji dla strony amerykańskiej. Trudno powiedzieć na ten temat coś więcej, bo nie znamy wszystkich faktów. Wiedza, którą mam, każe mi myśleć o nim bardziej pozytywnie niż negatywnie. Przede wszystkim jednak uważam go za artystę w dziedzinie, w której był uznanym mistrzem — w szermierce. Miał błysk geniuszu, który może dać tylko opatrzność. Oglądałem sporo jego walk na zachowanych taśmach filmowych i chociaż nie jestem fachowcem, to nie mam wątpliwości, że oglądałem niezwykłe wyczyny.
Co pan sądzi o Scenie Faktu?
Jeśli realizowane są spektakle opowiadające poprzez ciekawe ludzkie losy naszą historię — to jestem za. Pawłowski na przykład do dziś jest intrygującą postacią. Tak naprawdę mało wiemy o takich ludziach jak on, a to, czego dokonał dla Polski jako sportowiec, już jest wystarczającym powodem, żeby o nim przypomnieć.
Doskonale też pamiętam, że dzięki systematycznemu oglądaniu Teatru TV w latach 70. dowiedziałem się wielu rzeczy, o których inaczej bym nie miał pojęcia, bo nie byłem wtedy molem książkowym.
Nie przeszkadza panu, że teksty pisane dla Sceny Faktu wytrzymują na ogół tylko jednorazową realizację? Nie wolałby pan w Teatrze Telewizji oglądać inscenizacje Czechowa?
Z jego utworami niewiele innych może się mierzyć. I nie o to przecież chodzi. Bo jak na przykład miałby pracować rzeźbiarz, mając w oczach doskonałe bryły Fidiasza? Albo poeta, myśląc o wierszach Herberta czy Miłosza?