Heros rozbraja dowcipem

Od jutra w kinach „Iron Man”. Robert Downey Jr. jako tytułowy Człowiek z Żelaza wprowadza do filmu luz i ironiczny humor

Aktualizacja: 29.04.2008 01:22 Publikacja: 29.04.2008 01:21

Heros rozbraja dowcipem

Foto: UIP

Amerykańscy politycy głowią się obecnie, jak zwalczyć terroryzm i zapewnić stabilną sytuację na Bliskim Wschodzie. Niepotrzebnie.

Recepta jest prosta, a wpadli na nią scenarzyści „Iron Mana”. Wysyłają do walki komiksowego herosa. Efekty są natychmiastowe. Brodaci terroryści padają jak muchy, a zastraszeni przez nich ludzie z wdzięcznością patrzą w niebo, skąd nadleciał wybawca.

Oczywiście, twórcy filmu mają świadomość, że ich opowieść jest piramidalną bzdurą. Traktują więc perypetie Iron Mana z przymrużeniem oka.

Obsadzając główną rolę, trafili w dziesiątkę. Robert Downey Jr. bawi się grą. Nie potrzeba mu kostiumu herosa. Rozbraja wrogów poczuciem humoru.

Downey gra Tony’ego Starka, genialnego konstruktora najnowocześniejszych typów broni, właściciela wielkiego koncernu zbrojeniowego. Kolejne gadżety bojowe wymyśla jakby od niechcenia, a w międzyczasie wikła się w niezliczone romanse, z których wyplątuje go potem oddana sekretarka, panna Potts (Gwyneth Paltrow).

Życie playboya kończy się, gdy Stark zostaje porwany przez terrorystów, zamierzających zmusić go do stworzenia dla nich śmiercionośnej rakiety. Tymczasem więzień konstruuje po kryjomu pancerz bojowy i wydostaje się z niewoli.

To wydarzenie uzmysławia Starkowi, że jego broń nie służy obronie Ameryki, ale przede wszystkim trafia w niepowołane ręce. Wstrząśnięty zamyka dział zbrojeń w firmie, a sam poświęca się ulepszaniu zbroi. Jego partner w interesach (Jeff Bridges) po kryjomu sabotuje plany Starka i przygotowuje się do przejęcia władzy nad korporacją...

Moralne rozterki głównego bohatera nie mają tu większego znaczenia. Iron Man to nie jest mroczny mściciel w typie Batmana. Przeistaczając się w herosa, pozostaje dużym dzieckiem.

Widać, że twórcy lepiej się czują w konwencji komedii niż akcji. Do finałowego starcia Iron Mana z jego głównym rywalem zmierzają okrężną drogą. Skupiają się na dowcipnym spointowaniu poszczególnych scen, ale zapominają o całości. Dlatego narodziny superbohatera trwają za długo. Stark siedzi w nieskończoność w laboratorium, dłubiąc przy pancerzu. Nic oryginalnego nie wymyśla. Gdy rusza do boju, prezentuje się niczym ubogi krewny Transformersów.

Rafał Świątek

Iron Man nie jest mścicielem w typie Batmana. Zachowuje się jak duże dziecko

Film
Cannes'25: Czy koniec świata już trwa?
Film
Bono specjalnie dla „Rzeczpospolitej": U2 pracuje nad nową płytą
Film
Zaskakujący zwycięzcy Millenium Docs Against Gravity. Jeden z szansą na Oscara
Film
Cannes’25: Tom Cruise walczy z demonem sztucznej inteligencji i Rosjanami
Film
Festiwal w Cannes oficjalnie otwarty. Nagroda za całokształt twórczości dla Roberta De Niro