Już nie raz zaskakiwał widzów – m.in. „9 Songs” z niemarkowanym seksem, quasi-dokumentalną „Drogą do Guantanamo” czy „Ceną odwagi” według pamiętników Mariane Pearl – żony dziennikarza ściętego przez islamskich terrorystów.
„Genua. Włoskie lato” to kolejna wolta – intymny psychologiczny dramat rodziny, która musi się uporać z żałobą po stracie żony i matki. Przyczyną jej śmierci jest wypadek samochodowy, zawiniony przez młodszą córkę Mary. Ojciec Joe (Firth) wywozi dziewczyny na lato do Genui, gdzie prowadzi zajęcia na uniwersytecie.
Genua z labiryntem starych uliczek świetnie odzwierciedla zagubienie członków rodziny. Joe jest bardzo oddany dzieciom i stara się je pocieszyć, ale nie bardzo mu się to udaje. Starsza córka Kelly – arogancka i często okrutna wobec siostry – przeżywa romans, Mary zaś – męczarnie, czując się odpowiedzialna za śmierć matki. Jest jeszcze koleżanka Joego, Barbara, ze swoimi uczuciami samotnej i bezdzietnej kobiety.
Winterbottomowi udało się zrealizować dramat poruszający autentycznymi uczuciami, dobrze zagrany, który momentami – dzięki zdjęciom i warstwie dźwiękowej – ociera się o thriller. Duszna atmosfera niepokoi i pozwala oczekiwać najgorszego. Tylko że w tym filmie nic nie dzieje się tak, jak oczekiwałby tego widz. I to jego ogromna zaleta!
[i]W. Brytania 2008, reż. Michael Winterbottom, wyk. Colin Firth, Perla Haney-Jardine, Willa Holland, Catherine Keener[/i]