Uważam, że ta technika stanowi poważny argument, przemawiający szczególnie do młodych, do których przecież film ten jest skierowany, by przyszli do kin. Po obejrzeniu „Avatara" w 3D w domu obejrzałem ten sam film w technologii 2D. Różnica jest olbrzymia! Liczy się bowiem nie tylko przekaz, liczą się też emocje.
Pewien rodzaj filmów akcji, a do takich należą też filmy historyczne, wyczerpał już rodzaj środków, którymi się posługiwał. Wielu realizatorów i twórców efektów specjalnych doszło do przekonania, że znalazło się pod ścianą, że nie są w stanie niczego nowego wymyślić. Kinematografia stereoskopowa otwiera kompletnie nowe możliwości. W kinie widz ma wrażenie, że znajduje się w centrum akcji, że staje się jej współuczestnikiem.
Dla mnie realizacja „1920 Bitwy Warszawskiej" to wcale nie przykład mody na kino historyczne, ale raczej wyraz konieczności. W czasach PRL w szkole to wydarzenie pomijano milczeniem. Piłsudski był przedstawiany raczej jak postać kryminalna niż bohater narodowy. A przecież ta bitwa to niewątpliwie punkt zwrotny naszej państwowości. To, że mówimy dziś po polsku, a nie po rosyjsku, to w pewnym sensie efekt zwycięstwa w 1920 roku nad Wisłą.
Co było dla mnie w tym filmie największym wyzwaniem? Sceny bitew, walki uliczne na bagnety, z udziałem koni. To wszystko powinno być wizytówką tego filmu i to było dla nas najtrudniejsze. A największym odkryciem? Natasza Urbańska.