Reklama

Wichrowe wzgórza na festiwalu w Wenecji

Najpierw zdziwienie: dlaczego Andrea Arnold, reżyserka o ogromnej wrażliwości społecznej, okrzyczana następczynią Kena Loacha i Mike'a Leigh, przenosi na ekran XIX-wieczną powieść Emily Bronte o niemożliwej miłości? – pisze Barbara Hollender z Wenecji

Aktualizacja: 08.09.2011 19:54 Publikacja: 08.09.2011 19:48

Andrea Arnold

Andrea Arnold

Foto: AFP

- Poszłam za głosem instynktu – tłumaczyła mi w rozmowie. – Kiedy jeden z przyjaciół dowiedział się, co zamierzam nakręcić, złapał się za głowę: "Zwariowałaś! Powiedziałaś, że nigdy nie będziesz zajmować się adaptacjami, a bierzesz na warsztat taką staroć". A ja zawsze kochałam tę książkę, głęboką, interesującą. Zekranizowanie jej było dla mnie najtrudniejszym wyzwaniem zawodowym.

Zobacz galerię zdjęć

Za "Wichrowe wzgórza" filmowcy brali się wielokrotnie. Zwykle powstawał melodramat o zakazanej miłości panienki i wychowanego we dworze przybłędy. Arnold zrobiła film o obsesji, egoizmie, sadomasochizmie, dominacji. Sfilmowała gwałt, lejącą się krew i seks.

Toczący się w Yorkshire dramat pokazała głównie poprzez obrazy. Znaczącą rolę odgrywają tu, jak w "Antychryście" von Triera, pejzaże, zwierzęta, natura. Umiejętnie wykorzystała ciszę. Słów jest w jej filmie niewiele, a te, które padają, bywają współcześnie brutalne. "To nie mój brat, to czarnuch" – mówi Hindley o Heathcliffie. "Pierd... was wszystkich" – krzyczy Heathcliff, a kobiety z dworu nazywa "głupimi k...".

Arnold dokonała też innej rewolucji. W przygarniętego na farmę Heathcliffa, którego kiedyś grał Laurence Olivier, wciela się teraz ciemnoskóry James Howson.

Reklama
Reklama

– Dla mnie było jasne, że ten chłopak był inny, ciemnoskóry – mówi reżyserka. – Sama Bronte pisała, że przypominał Cygana albo ciemnego Hiszpana.

Przez ten zabieg opowieść nabiera nowych znaczeń. W oczach Heathcliffa jest obcość i samotność.

W dotychczasowych ekranizacjach "Wichrowych wzgórz" grały zwykle wielkie gwiazdy. Andrea Arnold, jakby na prze- kór, obsadza mało znanych aktorów i amatorów.

– Większość z nich nie stała nigdy przed kamerą, nie miała nawet lekcji aktorstwa – mówi reżyserka. – Jednego z bohaterów zgarnęłam z ulicy w Leeds.

Pewne jest, że Andrea Arnold nie zrobiła łatwego filmu kostiumowego. To jej własne kino, równie gorzkie jak "Red Road" i znakomity "Fish Tank".

- Poszłam za głosem instynktu – tłumaczyła mi w rozmowie. – Kiedy jeden z przyjaciół dowiedział się, co zamierzam nakręcić, złapał się za głowę: "Zwariowałaś! Powiedziałaś, że nigdy nie będziesz zajmować się adaptacjami, a bierzesz na warsztat taką staroć". A ja zawsze kochałam tę książkę, głęboką, interesującą. Zekranizowanie jej było dla mnie najtrudniejszym wyzwaniem zawodowym.

Zobacz galerię zdjęć

Reklama
Patronat Rzeczpospolitej
Znamy zwycięzców 19. BNP Paribas Dwa Brzegi
Film
Żubr świadkiem krwawych wydarzeń. Finał Festiwalu Filmu i Sztuki BNP Paribas Dwa Brzegi
Film
Nie żyje reżyser Jerzy Sztwiertnia
Film
„To był tylko przypadek”: Co się dzieje, gdy do władzy wracają przestępcy
Patronat Rzeczpospolitej
Złota Palma z Cannes, Marcin Dorociński i „Papusza”. Weekend otwarcia 19. BNP Paribas Dwa Brzegi zapowiada się wyśmienicie
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama