Wolfgang Amadeusz Mozart rzeczywiście miał siostrę, pięć lat starszą Annę Marię zwaną Nannerl. Grała na skrzypcach i klawesynie, pięknie śpiewała. Ojciec obwoził rodzeństwo po Europie, prezentując jego talenty na różnych dworach. Liczył na przychylność książąt i królów, która miałaby, oczywiście, konkretny wymiar materialny.
Film mało znanego u nas francuskiego reżysera René Féreta (także autora scenariusza) pokazuje rodzinę Mozartów w jednej z długich podróży, ale i w momencie przełomowym. Nannerl nie jest już dzieckiem, choć ojciec usiłuje ukryć rok jej urodzin, lecz staje się młodą kobietą, biologicznie i psychicznie.
René Féret wychodzi od faktów historycznych, ale traktuje je swobodnie. Niektóre po prostu przeinacza, również te dotyczące dynastii Burbonów panującej we Francji. Inne wymyśla, bo nie nakręcił filmu biograficznego, ale opowieść z tezą i do niej dostosował ciąg ekranowych zdarzeń.
Nannerl chciała poświęcić się muzyce, ale mogła zadowolić się jedynie rolą akompaniatorki brata. W jej epoce kobiety nie mogły realizować swoich aspiracji. Dopiero wiek XIX pozwolił im samodzielnie wyjść na estrady koncertowe. W czasach Mozartów nie grywały nawet w kapelach dworskich. O takiej posadzie, gwarantującej stabilizację finansową, ojciec marzył zaś dla Amadeusza.