Reklama

Schwytani w pajęczynę franczyzy

To wszystko zupełnie niepotrzebne, to wszystko tylko dla kasy. „Niesamowity Spider-Man" jest powtórką z rozrywki. Wiele z tego, co proponuje w swoim filmie reżyser Marc Webb, już przecież widzieliśmy.

Publikacja: 08.07.2012 16:00

Schwytani w pajęczynę franczyzy

Foto: Uważam Rze

 

Niesamowity Spider-Man


reż. Marc Webb,

Reklama
Reklama


USA 2012

Ile razy można opowiadać historię wykluwania się i hartowania w ogniu miejskich walk Człowieka Pająka? Przejmować się traumą Petera Parkera po stracie rodziców, jego brakiem popularności w szkole i ogólnym zahukaniem? Wiele, wiele razy, bo Pająk z ekranu przyniósł do tej pory zyski rzędu 1mld 100 mln dol. „Niesamowity Spider-Man" nie jest kontynuacją trzech filmów Sama Raimiego z Tobeyem Maguire'em. To nie ich sequel ani prequel, ale reboot, czyli restart, czyli „jeszcze raz od nowa", tylko inaczej, ze świeżymi pomysłami, rozwiązaniami i aktorami. Czasem taki odmieniony początek to olśnienie, jak trylogia Christophera Nolana o Batmanie („Batman – Początek", „Mroczny rycerz", „Mroczny rycerz powstaje" – polska premiera 27 lipca), albo przynajmniej bardzo dobra reaktywacja, jak „Star Trek" z 2009 r. Ale „Niesamowity Spider-Man" taki nie jest. To tylko wykalkulowany, podyktowany miłością do pieniędzy produkt franczyzowy. Cieniutka akcja dłuży się przez ponad dwie godziny. Aktorzy są źle obsadzeni – Emma Stone w roli ukochanej Petera jest zbyt dojrzała na uczennicę (mogłaby zagrać jego seksowną nauczycielkę), a Rhys Ifans jako ofiara laboratoryjnego eksperymentu rozczarowuje nijakością. Lubiłam Maguire'a. Andy Garfield – nowy Spider – to przy nim chłopię.

Epoka lodowcowa 4: Wędrówka kontynentów


Reklama
Reklama

reż. Steve Martino, Mike Thurmeier,


USA 2012

A jego wewnętrzna przemiana z nieśmiałego ucznia w supermana, z introwertyka w aroganckiego pyszałka nie przekonuje mnie. Na potrzeby promocji wylansowano m.in. „Niesamowitego burgera z grillowanym serem i bekonem", a znana u nas kalifornijska marka lakierów do paznokci OPI stworzyła kolekcję emalii inspirowanych filmem, też „niesamowitą". Powrót Człowieka Pająka jako nastolatka to też przemyślany ruch. Trzeba przecież wychować sobie publiczność, która będzie oglądać następne odcinki serii. Twórcy zapowiadają jeszcze co najmniej trzy kolejne części swojego „pajęczego" restartu – litości!

Rozczarowuje także inny przykład filmowej franczyzy – „Epoka lodowcowa 4: Wędrówka kontynentów". Po sukcesie „jedynki" było jasne, że 20th Century Fox – amerykański dystrybutor filmu – postanowi zwielokrotnić zyski z rozpowszechniania produkcji. Przy wkładzie 60 mln dol. animowany hit zarobił 383 mln. Słusznie kalkulowano, budżet 80 mln pierwszego sequela – „Odwilży" – przełożył się bowiem na zysk rzędu 651 mln. Kolejny – „Era dinozaurów" – przy 90 mln na realizację przyniósł 886 mln. Te szokujące cyfry odzwierciedlają finansową potęgę współczesnego kina i popularność amerykańskich animacji. Ale „Wędrówka kontynentów" wskazuje na zmęczenie materiału. Albo zły wybór reżysera. I tu – jak w przypadku nowego „Spider-Mana" – zmienił się człowiek za kamerą...

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama