Grzegorz Brzozowski: Jaki impuls zadecydował o tym, że zostałeś dokumentalistą?
Michael Glawogger:
Nie myślę o sobie jako o dokumentaliście. Jestem filmowcem, artystą – i nie należy tego mylić z aktywistą albo osobą, która walczy o jakąś sprawę. Walczę o obraz świata. Nie obchodzi mnie nawet, czy to, co robię, nazywa się dokumentem.
Wygląda jednak na to, że najczęściej zajmujesz się właśnie dokumentem.
Tu chodzi głównie o wolność pracy. Fabuły przypominają bardziej łamigłówkę – tworząc filmową przestrzeń, pracuje nad nimi więcej ludzi. W filmach dokumentalnych można radzić sobie z niewielką ekipą, odkrywać pewne sprawy, świat... Po prostu wyruszyć i coś sfilmować. To wolność, którą lubię.