469 filmów, w tym 227 pełnometrażowych. 160 to polskie premiery. We Wrocławiu rusza wielki maraton zorganizowany przez Romana Gutka.
Zobacz fotosy z filmu "Bestia z południowych krain"
A na początek dwa tytuły. „Miłości" to najgłośniejszy artystyczny film tego roku. Złota Palma ostatniego festiwalu w Cannes. Arcydzieło z wielkimi kreacjami 81-letniego Jeana-Louisa Trintignanta i 86-letniej Emmannulle Rivy. Michael Haneke opowiada o ludziach, którzy szczęśliwie przeżyli razem całe życie. Teraz mąż musi patrzeć, jak żona cierpi i powoli odchodzi. Wspaniały prezent dla uczestników festiwalu.
Drugim ważnym filmem inauguracyjnego wieczoru będzie zwycięzca Sundance – „Bestie z południowych krain" Behna Zeitlina. Tu głównym bohaterem jest dziecko starające się uwierzyć w harmonię świata. Na przekór temu, co już je dotknęło, bo przecież jest półsierotą, rozmawia z matką, której obok nie ma. Kiedy wioskę, w której mieszka sześcioletnia Hushpuppy zalewa powódź, dziewczynka traci dom i walczy o życie ojca, jedynego bliskiego jej człowieka.
Film Zeitlina wymyka się klasyfikacjom. Recenzent „Guardiana" nazwał go obrazem ekologicznym opowiadającym o zagrożeniach epoki globalnego ocieplenia. Nie jest to jednak dzieło walczące i agresywne. Jego akcja toczy się w Luizjanie, w delcie Missisipi. W miejscowości Bathtube, zanurzonej w zieloności lasów, niemal odciętej od cywilizacji. To skrawek ziemi położony blisko Nowego Orleanu, część Stanów Zjednoczonych. A jednak patrzymy na dziki świat, gdzie przepiękna natura w jednej chwili może zmienić się we wroga. Hushpuppy, która nauczyła się funkcjonować w swoim prostym otoczeniu, w czasie tragicznej powodzi musi stawić czoło własnej wyobraźni, w której ożywają zabójcze stwory, ale również realnej tragedii przerastającej jej dziecięce doświadczenie. „Bestie z południowych krain" są bowiem również opowieścią o przetrwaniu.